Czuły punkt? Ciekawe, kto to tłumaczył ;-).
A z innej beczki (dlatego osobny wpis): zagadnienie - trening na trenażerze z pomiarem mocy.
Zwłaszcza z mocą "wirtualną" - czyli wyliczaną z prędkości koła (impulsów obrotu) na moc wg krzywej mocy opracowanej przez producenta (choć nie tylko). Co prawda temat był już poruszany, ale w ostatnim czasie są dostępne tak trenażery z mocą wyliczaną w ten sposób (np. Elite’s new Turbo Muin trainer - bardzo cichy), "mocomierz" inRide do Kurt Road Machine (i innych z tym samym hamulcem hydraulicznym np. Rock&Roll), no i spora ilość aplikacji tak do PC, jak i na iOS/Android. Tak więc powstaje pytanie, czy warto, czy taki substytut pomiaru mocy ma sens?
W związku z kiepską pogodą (deszcz lał przez całą niedzielę) odkurzyłem swój trenażer z hamulcem hydraulicznym, chłodzony wymuszonym strumieniem powietrza: CycleOps JetFluid Pro - producent chwali się (jak zresztą dla większości ich trenażerów?), że jest tu zastosowana technologia: Powertuned Technology provides the perfect balance between the most realistic power curve and a precision balanced flywheel for sustained efforts and accelerations. Czyli tak ma być dopracowana krzywa mocy, żeby oddawała jeździe (na szosie?) tak w przypadku stałych wysiłków, jak tez przyspieszeń. No mniej więcej. Problem tylko w tym, że producent i owszem publikuje tą krzywą, ale tylko na obrazku. Brak jest oficjalnego wzoru krzywej. Zresztą nawet gdyby był opublikowany, to i tak warto byłoby go dopasować do aktualnego ustawienia obwodu koła (zależność dość mocno związana z ugięciem opony na styku z rolką).
Moc mierzona za pomocą PowerTap i porównana do wyliczonej ze wzoru (wzór otrzymałem przez aproksymację z poprzednio uzyskanych danych).
Trening mieszany, choć z założenia miała być to godzinna (plus rozgrzewka i rozjazd) w miarę niemęcząca "jazda" podkręcająca nieco kadencję. Jednak dla urozmaicenia podkręcałem parę razy nieco mocniej. Właśnie te "podkręcenia" wykazały słabość kalkulacji mocy wg prędkości.
Tak wygląda wykres rzeczywistej mocy w stosunku do prędkości:
Jak widać, jakaś zależność niby jest, ale rozrzut danych jest i tak bardzo duży.
Poniżej wykres liniowy porównujący moc mierzoną i moc kalkulowaną:
Jak widać, o ile średnia moc jest niemalże identyczna, to różnice są w przyspieszeniach i odpuszczaniach pedałowania. Jak widać niebieska linia, czyli linia pomiaru mocy PowerTap jest bardziej postrzępiona - i jest to jak najbardziej zrozumiałe, z kolei czerwona to wykres wyliczonej mocy na podstawie prędkości. No i teraz wytłumaczenie skąd różnica w "pikach", tak w górę, jak i w dół wykresu. Bezwładność hamulca trenażera na ogół jest dość duża (po to montuje się często ciężkie koło zamachowe), tak więc nie ma się co dziwić, że nawet jeśli zaaplikuje się moc odpowiadającą iluś tam km/h to zanim koło osiągnie prędkość obrotową odpowiadającą tej prędkości, to musi upłynąć jakiś tam czas. Podobnie z hamowaniem - brak nacisku na pedały nie spowoduje natychmiastowego wyhamowania koła do prędkości zerowej.
Dobre hamulce trenażerów o charakterystyce odpowiadającej charakterystyce jazdy szosowej tak zresztą działają, w końcu tylko w ostrym kole brak kręcenia korbą równoznaczny jest brakowi poruszania się w poziomie ;-). Inna sprawa, że hamulec trenażera sprawia raczej wrażenie jazdy pod górkę, niż po prostej, no i nie zawsze prędkości uzyskiwane na trenażerze są identyczne jak w idealnych warunkach szosowych (gładki asfalt, zerowe nachylenie, brak wiatru), przy tej samej generowanej mocy. U mnie np. prędkość trenażera jest o jakieś 5 km/h niższa, niż na szosie, ale to już szczegół, choć jeśli ktoś chciałby mieć identyczne warunki jak na szosie, to mógłby się tego czepiać. Za to dzięki niższej prędkości generuje się niższy hałas.
Ok, wracając do analizy, jeśli porówna się tylko samą różnicę mocy mierzonej do kalkulowanej, to otrzyma się ciekawy wykres:
Za wyjątkiem końcowego odcinka (rozjazd) większość wykresu jest dość mocno postrzępiona, i to pomimo niewielkiego wygładzenia danych, jednak największe skoki są przy przyspieszeniach: duża moc generowana, ale zanim koło rozpędzi się do odpowiedniej prędkości mija jakiś czas. Podobnie po gwałtownym zmniejszeniu mocy generowanej. Gdybym uśrednił dane w okresach np. 10 s, to wykres będzie już czytelniejszy:
Większość różnic jest rzędu 0 - 5 czasami do 8W (porównując liczbowo), czyli będzie to dokładność (w zakresie tego treningu i w porównaniu do pomiaru piastą PowerTap) do 5% - całkiem nieźle jak na krzywą mocy aproksymowaną. Pozostaje kwestia "skoków" mocy, tak w górę, jak i w dół. No cóż - specyfika tego treningu, ale przede wszystkim bezwładności trenażera robi swoje. Po uśrednieniu mocy co 30s otrzymałem wykres:
Jak widać, nawet przy średniej 30s różnice są widoczne - no cóż, taka specyfika przybliżeń ;-). Średnia moc (NP i IF odpowiadające, minimalne różnice) z całego treningu jest identyczna, co pozwala dość dobrze określić TTS treningu.
Jakie wnioski? Dużo zależy od trenażera i jego krzywej mocy. No i tego, jak bardzo jego charakterystyka zmienia się po rozgrzaniu.
Moim zdaniem bazując nawet na domyślnej krzywej mocy uzyska się lepszą kontrolę nad treningiem, niż używając pulsometru - puls na trenażerze, zwłaszcza w przypadku przegrzania organizmu (duża intensywność treningu i słabe schłodzenie odpowiednio silnym strumieniem powietrza) może być bardzo mylącym wskaźnikiem wytrenowania.
W przypadku dobrych trenażerów, pozwalających uzyskać powtarzalne warunki treningowe (powtarzalne opory przy danych prędkościach obrotowych koła) można śmiało układać nawet dość wymagające plany treningowe, jednak raczej nie przekładając wszystkiego na domniemaną moc wyrażoną w Wattach ;-).