Cześć koledzy,
wczoraj spotkała mnie dość niemiła sytuacja. Na niedzielnym jeżdżeniu w grupce auto wymusiło na mnie pierwszeństwo. Przy 50 km/h uderzyłem w nadkole, przeleciałem ponad maską i wylądowałem parę metrów dalej z rozwalonymi nogami. Głowa i kręgosłup na szczęscie w porządku, nogi gorzej, ale to nie o tym miało być.
Osobiście nie posiadam ubezpieczenia AC na rower, mam tylko NNW i tam mi pewnie coś wypłacą za uszczerbek na zdrowiu.
Chciałem się was zapytać, czy jest możliwość wyciągnięcia pieniędzy od ubezpieczyciela sprawcy wypadku za zniszczenia w rowerze? Na miejsce zdarzenia przyjechała policja i karetka, wszystko jest udokumentowane, na policji jest założona sprawa, mam też numer polisy sprawcy wypadku.
Czy w takiej sytuacji powinienem zadzwonić do agenta ubezpieczeniowego, aby przyjechał do mnie oszacować straty?
Na pierwszy rzut oka uszkodzone są następujące elementy:
1. Klamkomanetka
2. Przednia przerzutka - ostatno prosiłem was o radę w sprawie jej regulacji; dziś jest zniszczona...
3. Przednie koło - pogięta obręcz, parę szprych złamanych, stan piasty bliżej nieznany.
Ciężko określić stan ramy, możliwe, że jest gdzieś pęknięta, zdziwiłbym się, gdyby nie była. Widelec z karbonu na pewno musiał to jakoś odczuć. Tak czy siak, nie będę czuł się już na nim bezpiecznie.
Czy ktoś miał podobne doświadczenia i mógłby się wypowiedzieć? Z góry dziękuję!