Jestem w stanie zgodzić się na telefon wbudowany w licznik, ale wyłącznie pod jednym warunkiem: funkcja dzwonienia oraz SMS-ów aktywuje się wyłącznie podczas postoju, a po ponownym ruszeniu wyłącza się, choćby w trakcie rozmowy.
Wystarczy mi świrów czyhających na moje życie zza kółka. Rowerzyści dołączający do tego grona byliby grubym przegięciem.
A ilu jest świrów z "Garminami", radarami, Di2, którzy niczym naśladowcy Frooma, sa wpatrzeni w ekranik bardziej niż na drogę, bo przeciez ma on tyle funkcji i pokazuje na raz tyle danych, że nie ma czasu skupić się na jeździe
1. Kup lepsze ciuchy, mi przez 70 tys. km nigdy nic nie wypadło.
2. Kup lepsze, bardziej kompaktowe ciuchy, które po złożeniu nie wyglądają jak torby taboru cygańskiego. Stosuj narzędziówki, podsiodłówki i inne. To są przecież podstawy.
Ciuchy mam akurat niezłe Ale nie uważasz, że to lekka paranoja, żebym musiał dostosowywać ciuchy do możliwości wożenia smartfona, bo nikt jakoś nie może wpaść na połączenie dwóch urzadzeń w jednym?
Poza tym np. Santini Sleek (chyba przyznasz, niezła marka) ma tak mikroskopijne kieszonki, że nie ma tam miejsca, aby upchać potrzebne rzeczy. Ta i inne firmy, to przecież "pro", a dla nich całe badziewie wożą samochody techniczne
I jeszcze jedno, tyle się gada o aero, kupuje mega dopasowane ciuchy. Jak się mają do tego wypchane kieszenie, doładowane dodatkowo "cegłowatym" smartfonem?