Skocz do zawartości


Zdjęcie

Fulcrum Racing Zero/zero Nite Vs Dt Swiss Pr1400 Dicut Oxic


83 odpowiedzi w tym temacie

#81 ortogonalny

ortogonalny
  • Użytkownik
  • 218 postów

Napisano 13 czerwiec 2019 - 14:55

Te klocki, o których piszę, polecił mi właściciel sklepu i serwisu rowerowego. Zrobione z trzech różnych stopów gumy i o wydłużonej konstrukcji, by miały większą powierzchnię hamowania, a tym samym siłę. Wziąłem na próbę z 2-3 lata temu. Sprawdziły się w praktyce na 100%. Hamują rewelacyjnie dobrze, o wiele lepiej niż klasyczne, stare, krótsze klocki. Przede wszystkim nie piszczą, hamują miękko i jeszcze ten rok na pewno na nich pojeżdżę. Patrząc na nie, ile się już zużyły, w przyszłym sezonie kupię takie same. To raczej jakieś no-name klocki, bo 2 szt. kosztowały 10 czy 15 zł.

Przypominam, że jeżdżę na rowerze MTB, który de facto ma przedziwną konstrukcję ramy, bardziej sportową/wyczynową, wydłużoną, na której bardziej się leży niż siedzi, co mi bardzo odpowiada akurat. To taki rower pomiędzy MTB a przełajem. Jest bardzo lekki, jak na taki aluminiowy rower i szybki. Bardzo dobrze się na nim pedałuje. Rurę siodełka (sztycę) mam wysuniętą na maksa i idealnie wtedy sięgam pedałów, więc rama nie jest dla mnie za duża. Nie ma oznaczenia jaki to rozmiar. Ten chyba chiński rower deklasuje Gianta MTB pod każdym względem, którego miałem chwilę wcześniej. Trochę lepiej jeździło mi się tylko na stalowej szosówce, bo po prostu szybciej. Tyle, że rama jest już zużyta, ale na przyszłość do miejskiej jazdy absolutnie wystarczy. Nie wyrzucę go, ani nikomu nie oddam. Nadal będę na nim jeździł.

Temat ten założyłem z rok temu, aby uzyskać pomoc w wuborze kół. Pomoc uzyskałem, kupiłem DT, przejechane ok 10 kkm, powłoka jest OK, bez widocznych ubytków. Cieszę się, że wątek tak się rozwija... a dyskusja dotyka tak wielu obszarów, czasem nawet związanych z cyklizmem.... W tym tempie do końca wakacji dyskusja z pewnością zahaczy o Atlantydę i podwodne cywilizacje ;)


Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka

#82 HarveyDent

HarveyDent
  • Użytkownik
  • 1105 postów
  • Skądwe mnie tyle piękna

Napisano 13 czerwiec 2019 - 15:45

srutu tutu, słodkie pierdzenie, lanie wody, ero-bajko-pisarstwo i zero konkretów. 

Stawiam dolary przeciw orzechom że do końca 2020 nie kupi kół i roweru :)


To jest Forum Fanatyków
marvelo
 
Focus Izalco Race - rower nieelektryczny : Di2, Favero Assioma Duo, Garmin Edge 530, Varia RTL515, ION 200 RT

#83 SunPower

SunPower
  • Użytkownik
  • 28 postów

Napisano 14 czerwiec 2019 - 09:57

Nie mam licznika i nie interesuje mnie ile robię km i nigdy nie będzie to dla mnie ważne, zatem żadnych liczników w jakimkolwiek rowerze moim jest pewne. Średnio pewnie jeżdżę około 40-50 km dziennie w skali roku. Jazda cały rok, także zimą, codziennie. Latem dłuższe trasy, jednodniowe lub nawet tygodniowe. z Gdańska po Kościerzynę, czasem do granicy rosyjskiej na Mierzei Wiślanej. Raz wyprawa do Suwałk. Zazwyczaj wtedy robię do 80-100 km, bo po tym dystansie czuję już dyskomfort w ramionach lub krzyżu. MTB nie są przyjemne na dłuższe dystanse. Ponadto więcej czasu poświęcam pływaniu. Opłynąłem wielokrotnie już wszystkie jeziora od Lęborka po Kościerzynę. Wszystkie! W tym roku myślę o wycieczkach od Kościerzyny po Bory Tucholskie (Chojnice i okolice). Jak ktoś nie wierzy, zapraszam do wspólnych wypraw. Kilku znajomych wybrało się ze mną, ale potem więcej tego już nie próbowali. Nie dawali rady po prostu. Było to dla nich zbyt męczące. Ponadto mieli nietęgie miny, jak mocno zostawali w tyle, albo musieli co chwile przystawać i odpoczywać, kiedy ja nie byłem zmęczony nic a nic. A co niektórzy z nich też jeżdżą rowerem dużo. Czasem wybierali opcję podjeżdżania samochodem ponad pół trasy, albo kolejką PKM. Ostrzegam... jestem nietytułowanym "Iron Manem". Ale jak ktoś chce zobaczyć piękne miejsca, czemu nie, zapraszam. Lubię też czasem się z kimś wlec. Nudne to, ale czasem i fajne. Brak większego wysiłku, a ktoś dosłownie zdycha. Czuję wtedy też i swoją moc. Choć oczywiście MTB nie ma szans do szosy, w tym wypadku to ja zostanę w tyle i to mocno. Generalnie najlepsze są wyprawy w pojedynkę. Robisz wtedy, co chcesz i nikt nie marudzi ani nie narzeka. To czasem największy komfort ze wszystkich. 

 

Widzę, jak ludzie źle pedałują, nawet wieloletni rowerzyści. Przyśpieszają, a jak brakuje im pary, to zwalniają. I tak w kółko. Szarpana jazda. Coś takiego wykańcza bardzo szybko. Kiedy trzymasz jednostajne tempo, można jechać jakby "bez końca". Nie czujesz żadnego zmęczenia, tylko niewygodną pozycję na rowerze. Tak samo jest z pływaniem. Złapiesz jedno, dobre tempo, możesz płynąć i płynąć, kilka godzin bez odpoczynku. Nie czujesz żadnego zmęczenia, co najwyżej chłód wody.

 

Klocki mam od 2-3 lat... załóżmy, że od 2 lat. Fakt niezaprzeczalny. Patrzyłem na nie wczoraj, ale brak napisu firmy, więc "no name"... pewnie chińskie. Może być tak, że na MTB prędkości są mniej więcej 2 razy mniejsze niż na szosie. To może mieć duży wpływ na niższy stopień ścierania klocków. Wyhamować prędkość szosy = większe tarcie i zużycie. To chyba jedyne wytłumaczenie dlaczego tak długo trzymają się moje klocki przy tak długich dystansach.

 

Z przodu mam tarczę mechaniczną. Ktoś tak sobie zrobił, choć lepiej byłoby na odwrót, klocki z przodu, a tarcza z tyłu. Fajne rozwiązanie hybrydowe, nawet dla szosówki. Dziwne, że nikt na to jeszcze nie wpadł. Działo to świetnie.

 

Tarcza mechaniczna jest silna, czasem za silna, bo przy maksymalnym awaryjnym hamowaniu, dwa razy wyleciałem z roweru... z przodu powinien być słabszy hamulec raczej. Klocki hamują tylko trochę gorzej, ale bardziej miękko i przyjemniej... w deszczu bardzo, bardzo słabo niestety. Tarcza mechaniczna hamuje twardo, sztywno, z piskiem, ale modulacją i skuteczniej. Do jazdy po szosie zazwyczaj wystarczą klocki. W tarczach najfajniejsze jest to, że nie zużywają kół, zwłaszcza drogich.

 

W mojej dawnej stalowej szosówce na słabszych szczękach niż obecne dual pivoty, tylko dwa razy zabrakło mi hamulca. Uderzyłem w drzwi samochodu, który nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu. Ale hamowanie było na tyle skuteczne, że uderzenie w samochód bardzo słabe. Jedynie co się stało, to raz urwała się linka od hamulca, tak instynktownie mocno zacisnąłem klamkę. To nie są dobre odruchy, zwłaszcza w tarczach, ale nic na to nie można poradzić.

 

Zatem tarcze vs szczęki 2:2. Dwa razy zabrakło mi hamulca w obręczy i dwa razy tarcza mechaniczna była zbyt silna, co mnie wyrzuciło do przodu z roweru.

 

Nauczyłem się też samoistnie hamować pulsacyjnie, jak w ABS. Nie wiem czemu... instynktownie. Kilkukrotne przyciskanie i puszczanie hamulca, nawet podczas powolnego hamowania. Czy to coś daje? Nie wiem... teoretycznie nie zablokowanie koła i brak poślizgu.

 

W szosówce bardziej podobają mi się hamulce szczękowe, które w 99% przypadków wystarczają do jazdy szosowej. Tarcze są zaś dużo bardziej wygodne i komfortowe... o wiele lepsze zwłaszcza pod koła karbonowe. Gdyby oba typy hamulców były w podobnej cenie, na pewno wybrałbym tarcze. Dopłata do nich blisko 2 tys. zł już mi się tak nie uśmiecha. Stąd mój dylemat.



#84 SunPower

SunPower
  • Użytkownik
  • 28 postów

Napisano 14 czerwiec 2019 - 10:36

"Ortogonalny", to napisz, jak Ci się jeździ na tych kołach, zwłaszcza w porównaniu do poprzednich kół. I jak to wygląda u Ciebie z tymi niebieskimi klockami, jak szybko się wycierają, jak hamują na suchym, mokrym, itd. Takie informacje od użytkownika są najcenniejsze. Tak z ciekawości lub dla innych osób, bo ja wybiorę inne koła, karbonowe.

 

A co do kupna roweru, to w zasadzie już nic innego nie znajdę. Jedyny problem to kasa. Obecnie czekam na jakąś okazję cenową i tyle. Wyprzedaże zazwyczaj są latem, kiedy zapewne sprzedaż znacząco spada, bo wtedy wszyscy inwestują w wakacje. Wszystko jakby zamiera w wakacje. 

 

Muszę też poszperać na rynku zachodnim. Dwa razy widziałem przypadkiem, że nowy Specialized w Anglii kosztował o 1/3 mniej niż w Polsce, w jakiejś promocji chyba. 

 

Jeśli nowy Roubaix byłby tak samo szybki, jak Tarmac, to wziąłbym bardziej uniwersalny, wytrzymały i wygodny Roubaix, tyle, że tani on nie jest. Kolejne poszukiwania okazji cenowej. Choć wątpliwe jest, by Roubaix był równie szybki, co nowy Tarmac - to nielogiczne. Zapewne tylko slogan reklamowy. Ciekawe, co o nim będą pisać. Póki co Tarmac jest wychwalany najwyżej ponad jakąkolwiek inną szosówkę. To mnie nawet przekonuje jakoś najbardziej obecnie. Ponadto ogólny ranking za wszystkie wyścigi w World Tour 2018. Specialized zdobył 131 punktów. A teraz uwaga... miejsce drugie, to zaledwie 66,5 p. dla Pienarello. Potem Scott 50,5 p. BMC: 47p. Canyon 45 p. Giant: 41 p. To takie podstawowe dla mnie pozycje. Dysproporcja Specialized dosłownie miażdżąca konkurencje. I nie ma w tym żadnego przypadku, to pewne. 

 

Dlatego śmiem twierdzić, że Specialized to obecnie najlepszy/najfajniejszy rower na świecie pod względem efektywności całościowej/ogólnej... zwłaszcza Tarmac. A przynajmniej trudno znaleźć lepszy rower. Zdecydowanie coś, co mnie zainteresowało i zaciekawiło najbardziej. Wcześniej stawiałem na inny rower (Canyon Aeroad), bo brakowało mi wiedzy po prostu. Ktoś próbował mnie przekonywać, że nie ma najlepszego roweru, żebym kupił sobie cokolwiek, zwłaszcza z ładnym lakierem. Nigdy nie biorę takich rad do serca. A piszę o tym, bo może ktoś zechce skorzystać z tej wiedzy i to mu ułatwi poszukiwanie świetnego roweru, lepszego od innych. Przynajmniej teraz, bo z czasem konkurencja też da znać o sobie. Choć zachwycający nowy Trek Madone z pewnością nie jest lepszy od Tarmaca. Ktoś znajdzie lepszy rower? 

 

Ponadto nie chciało mi się zakładać kolejnego tematu na forum, dlatego przez chwilę piszę o wszystkim tutaj, choć może kiedyś to zrobię, na temat nowego Roubaix. Canyon to też świetny rower, zwłaszcza w stosunku do jego ceny.

 

 





Dodaj odpowiedź