Skocz do zawartości


Nie będe juz narzekał na kask.


803 odpowiedzi w tym temacie

#101 Gosc_Bullet_*

Gosc_Bullet_*
  • Gość

Napisano 19 październik 2010 - 14:45

Cytat

Nie porównuj jazdy bez kasku, do jazdy samochodem po flaszce wódki!
Jadąc bez kasku nie zabijesz grupy osób, które będą szły chodnikiem bądź ulicą.
A po drugie jazda rowerem bez kasku nie jest wykroczeniem.
Jazda pod wpływem alkoholu jest przestępstwem.
Taka "mała" różnica.


A dlaczego takie porównanie jest złe? Wszystko zależy od wagi i prędkości - były przypadki spowodowania śmierci przez pijanych rowerzystów.
Jazda bez kasku, przynajmniej na razie nie jest wykroczeniem, ale też jazda samochodem ,,po pijaku'' może byc przestępstwem ( ,,w stanie nietrzeźwości'')albo wykroczeniem (,,po użyciu alkoholu''). Taka ,,mała'' różnica.

#102 gordon

gordon
  • Użytkownik
  • 56 postów
  • Skądtarnów

Napisano 19 październik 2010 - 14:55

O czym Ty w ogóle piszesz?!
Temat jest o obowiązkowej jeździe w kasku, a Ty o pijanych rowerzystach co zabijają ludzi.

Masz racje, brak kasku na pewno przyczynił się do śmierci tych osób.

#103 Gosc_Bullet_*

Gosc_Bullet_*
  • Gość

Napisano 19 październik 2010 - 17:22

Cytat

Jadąc bez kasku nie zabijesz grupy osób, które będą szły chodnikiem bądź ulicą.


Wiem o czym piszę. Chodziło o Twój pogląd, że jadąc rowerem nie można spowodowac śmierci człowieka - oczywiście jest to możliwe - i równie oczywiste - nie ma znaczenia, czy ten, kto powoduje wypadek ma kask czy nie.

Co do reszty, zobacz wypowiedź Yossariana, nic dodac, nic ując.

#104 yasiu

yasiu
  • Użytkownik
  • 310 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 20 październik 2010 - 08:14

Cytat

strup na kolanie od 5 do 12 roku życia ;)

cos o tym wiem.
ale jak juz pisalem, niejednokrotnie wydaje nam sie ze jak bylismy mali to takie kaskaderskie rzeczy sie robilo. A prawda jest taka ze nam sie wydaje ze byl to kosmos a tak na prawde zjezdzalismy na kreche z gorki co ma 5m wysokosci.
Pozatym jak my (rocznik 84) jezdzilismy na rowerach w mlodosci to bylo zdecydowanie mniej samochodow na drogach. Moj ojciec rocznik 60 gral w pilke na korotynskiego w wawie, teraz to jest tam trudno z osiedlowej uliczki wlaczyc sie do ruchu.

#105 woody

woody
  • Użytkownik
  • 1415 postów
  • Skądłódź

Napisano 20 październik 2010 - 08:16

Powiem tak teraz już by nie wszedł na sam czubek drzewa a tym bardziej nie łapał się jadacego powoli pociągu :D ;)

u2250y2014v3.gif


#106 moly

moly
  • Użytkownik
  • 296 postów
  • SkądPoznań

Napisano 22 październik 2010 - 14:41

Macie w kasku wklejone naklejki z nazwiskiem, adresem, grupą krwi itd?

#107 neuropathic

neuropathic
  • Użytkownik
  • 135 postów
  • SkądLubin - dolny ślask

Napisano 15 grudzień 2010 - 05:13

Ja mam zawsze przy sobie kartę honorowego dawcy krwi. Ale o naklejkach nie słyszałem

#108 beyo

beyo
  • Użytkownik
  • 13 postów
  • SkądZ_Ć

Napisano 15 grudzień 2010 - 10:17

Jeżdżąc od domu dziesiątki kilometrów, dobrym patentem jest drogowy identyfikator, z adresem, nazwiskiem, tel., grupą krwi, itp...... www.roadid.com

#109 Gosc_kobrys_*

Gosc_kobrys_*
  • Gość

Napisano 15 grudzień 2010 - 10:25

Grupa krwi nawet wytatuowana na dupie na nic się zda - test musi zostać przeprowadzony!

Jedynym wiążącym dokumentem potwierdzającym grupę krwi na terenie RP jest tzw. Krew Karta - i tą rzecz proponuję wozić w jednej z tylnych kieszonek wierzchniej warstwy ubrań.

Karta Honorowego Dawcy Krwi także nie jest w świetle przepisów sanitarnych dokumentem wiążącym mimo iż grupa i rh krwi powinny być wbijane pieczęcią.
Takich informacji dowiedziałem się od znajomego sanitariusza oraz potwierdziłem w RCK w Krakowie.

Natomiast telefony kontaktowe dobrze mieć umieszczone w miejscu, które zawsze jest łatwo dostępne i widoczne dla osoby udzielającej pierwszej pomocy, którą często jest ktoś przypadkowy. Opaska na rękę jak najbardziej.

#110 Virenque

Virenque
  • Moderator
  • 1536 postów
  • SkądPoznań

Napisano 15 grudzień 2010 - 10:32

Dokładnie Kobrys ma rację, jeśli nie masz Krew Karty to w razie wypadku i tak nie przetoczą Ci krwi zanim nie zrobią badania na grupę. Po prostu nie mogą tego zrobić w świetle przepisów...

pzdr

#111 GreQ

GreQ
  • Użytkownik
  • 524 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 15 grudzień 2010 - 10:33

w takim razie muszę zabierać ze sobą jedną kartkę ze starego dowodu osobistego, tam mam wbitą pieczęcią grupę krwi ;-) a resztę danych mam na łańcuszku od 14 roku życia

#112 pawelkepien

pawelkepien
  • Użytkownik
  • 719 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 15 grudzień 2010 - 11:28

Ciekawe z tą grupą krwi, nie widziałem. Większość osób pewnie o tym słyszała, ale warto sobie też w telefonie zapisać numer kontaktowy np. do kogoś z rodziny jako 'ICE' - In Case of Emergency. Wiadomo wtedy, z kim np. ratownictwo medyczne powinno się skontaktować w razie naszego wypadku.

fs-userbar-blog-white.png


#113 Gosc_kobrys_*

Gosc_kobrys_*
  • Gość

Napisano 15 grudzień 2010 - 11:39

Cytat

Ciekawe z tą grupą krwi, nie widziałem. Większość osób pewnie o tym słyszała, ale warto sobie też w telefonie zapisać numer kontaktowy np. do kogoś z rodziny jako 'ICE' - In Case of Emergency. Wiadomo wtedy, z kim np. ratownictwo medyczne powinno się skontaktować w razie naszego wypadku.


W niektórych regionach świata (i wcześniej w Polsce) uznawany jest także przedrostek SOS.

Polecam używać obu.

#114 travisb

travisb
  • Użytkownik
  • 1761 postów
  • Skąd54.351 �N 18.645 �E

Napisano 15 grudzień 2010 - 11:43

Cytat

warto sobie też w telefonie zapisać numer kontaktowy np. do kogoś z rodziny jako 'ICE' - In Case of Emergency.

I jako 'W NAGŁYM WYPADKU', bo w końcu mieszkamy w Polsce, gdzie nie każdy włada podstawami angielskiego ;-)

#115 pawelkepien

pawelkepien
  • Użytkownik
  • 719 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 15 grudzień 2010 - 19:11

Zgadza się ;-) Nawet jeśli załoga karetki będzie wiedziała co i jak, to przypadkowy świadek faktycznie może nie zrozumieć, o ile w ogóle zacznie przeszukiwać kontakty w telefonie. Chociaż i tak chyba bardziej odruchowe i logiczne jest dzwonienie najpierw po karetkę, a ew. potem szukanie kontaktu z rodziną.

fs-userbar-blog-white.png


#116 Gosc_marvelo_*

Gosc_marvelo_*
  • Gość

Napisano 23 grudzień 2012 - 01:20

Zacznę od tego, że kask posiadam. Kupiłem kiedyś w komisie, "poniemiecki", po jakimś Helmucie, za 10 zł. Było to parę lat temu gdy wybierałem się na pierwsze zawody, a jedynym powodem było to, że był na tych zawodach obowiązkowy.
Od tamtej pory używam go zawsze ... na zawodach. Nawet bardzo nie przeszkadza. Często nawet pomaga mi później znaleźć się na zdjęciach w tłumie, bo ma dosyć paskudny niebieski kolor.
Na co dzień nie używam. W mojej rowerowej historii zaliczyłem trochę wywrotek, zwykle niegroźnych, a przeważająca większość miała miejsce na rowerze górskim, chociaż spędzam na nim kilkakrotnie mniej czasu niż na szosówce. Tylko jeden raz w życiu uderzyłem głową o ziemię (otb na góralu na stromym zjeździe). Główny impet poszedł jednak w bark, co skończyło się na rozerwaniu wszystkich więzadeł obojczykowo-barkowych (3 stopień). Uderzyłem w dosyć miękką ziemię, na głowie miałem grubą czapkę, ale szyję mi trochę wygięło. Głowa bez kasku odruchowo schowała się, przytulając się niejako do drugiego barku, a ten wystawiony na działanie siły już spisała na straty. Kark trochę bolał, ale jednak nie ucierpiał. Głowa również.
Po tym wypadku (3 tygodnie w gipsie, miało być 6, ale nie wytrzymałem - drugi raz bym się nie dał tak zagipsować) zastanawiałem się, co by było, gdybym miał wtedy kask na głowie i czy nie zacząć go używać regularnie.
Ale dalej w kasku jeżdżę tylko na zawodach.
Ostatnio trafiłem na pewien tekst:
http://mathmed.blox....tuje-zycie.html

i po jego przeczytaniu myślę, że gdybym miał wtedy kask, mógłbym skręcić kark. Ale z drugiej strony, będąc na miejscu wypadku jeszcze w gipsie i analizując, jak do niego doszło, zauważyłem wapienne kamienie w ziemi własnie w pobliżu miejsca, gdzie uderzyłem. Wprawdzie nie wystawały zbytnio z ziemi, ale jednak tam były. Czy gdybym trafił na taki kamień gołą głową, doznałbym urazu? A czy kask, chroniąc mnie przed tym urazem, nie spotęgowałby jednak urazu kręgosłupa szyjnego, bo kierunek siły zwiększonej przez wydłużenie promienia, na którym działa poprzez kask, był ku temu sprzyjający?

Nie jestem przeciwnikiem kasków, ale myślę, że ich wpływ na bezpieczeństwo przy szeroko pojętej jeździe na rowerze jest nieco przesadzony.

Niedawno wdałem się w dyskusję tutaj na Forum o oponach z kolcami do zimowej jazdy rowerem. Jestem ich propagatorem i używam ich, bo z doświadczenie wiem, że realnie podnoszą moje bezpieczeństwo czynne, działają praktycznie w każdej sekundzie, czuję to po zachowaniu roweru i ograniczeniu ilości upadków, gdy mam je na kołach (obu).

Podobnie jest z oświetleniem. Gdy widzę rasowego kolarza w kasku za 500 zł, pomykającego po zmroku bez jakiegokolwiek oświetlenia, bo nie chciał psuć wyglądu swojej maszynki jakimiś świecidełkami, albo szkoda mu było na to 30 zł, to nóż mi się w kieszeni otwiera.

Mam nadzieję, że nikt mnie nigdy nie będzie zmuszał do jazdy w kasku po przysłowiowe bułki do sklepu. Chociaż nasi parlamentarzyści lubią się wybijać w takich rozwiązaniach.

#117 netta1987

netta1987
  • Użytkownik
  • 301 postów
  • SkądAugustow/ Białystok

Napisano 23 grudzień 2012 - 10:48

Cytat

Podobnie jest z oświetleniem. Gdy widzę rasowego kolarza w kasku za 500 zł, pomykającego po zmroku bez jakiegokolwiek oświetlenia, bo nie chciał psuć wyglądu swojej maszynki jakimiś świecidełkami, albo szkoda mu było na to 30 zł, to nóż mi się w kieszeni otwiera.

tu zgadzam się w 101% sam jako kierowca i rowerzysta wiem ile daje nawet najmniejsze słabe światełko za 5zł mimo że wydaje się że prawie nie świeci dla osoby jadącej na rowerze ale kierowcy daje wiele zwłaszcza jak o poranku jak jeszcze szaro i nie oświetlona droga

Cytat

i po jego przeczytaniu myślę, że gdybym miał wtedy kask, mógłbym skręcić kark. Ale z drugiej strony, będąc na miejscu wypadku jeszcze w gipsie i analizując, jak do niego doszło, zauważyłem wapienne kamienie w ziemi własnie w pobliżu miejsca, gdzie uderzyłem. Wprawdzie nie wystawały zbytnio z ziemi, ale jednak tam były. Czy gdybym trafił na taki kamień gołą głową, doznałbym urazu? A czy kask, chroniąc mnie przed tym urazem, nie spotęgowałby jednak urazu kręgosłupa szyjnego, bo kierunek siły zwiększonej przez wydłużenie promienia, na którym działa poprzez kask, był ku temu sprzyjający?

ale co ciekawe a nie ujęte głoa szybciej zostanie zablokowana na barku w takim wypadku jak miałeś bo kask o niego się oprze czyli tak naprawdę dźwignia nie będzie większa jeśli mnie logika nie myli
am staram się zawsze mieć kask jak jadę dalej niż 1km innym tempem niż spacerowe

#118 p.o.s.t

p.o.s.t
  • Użytkownik
  • 1474 postów
  • SkądWrocław

Napisano 23 grudzień 2012 - 12:13

Powiem jedno.
Spotkanie z autem jadącym z naprzeciwka przy moich 40km/h i jego podobnej prędkości ześlizgnąłem się po jego boku i z całym impetem uderzyłem nogą (poharatałem przeokrutnie) i głową (kaskiem). Wszystkie "żebra kasku" po stronie upadku popękały, a głowa cała. Nic nie skręciłem, a huk przy uderzeni kasku do dzisiaj pamiętam. Tylko ten pusty huk uderzenia o asfalt pamiętam z momentu wypadku i dziękuje wynalazcy, że nie była to moja czaszka!
Tyle w temacie.

#119 1415chris

1415chris
  • Użytkownik
  • 4485 postów
  • SkądSurrey

Napisano 23 grudzień 2012 - 15:22

Nie wiem czy juz o tym gdzies tu nie pisalem, najwyzej sie powtorze.
W tym roku bylem w Schwarzwaldzie gdzie mialem niemila kolizje.
W sumie oprocz zdrowego obicia klatki piersiowej, ktore odczuwalem przez wiele miesiecy, peknietego obojczyka, nic wiekszego sie nie stalo.
Ale to tylko i wylacznie zasluga kasku, ktory po czolowym spotkaniu z 90st kantem scietego pnia niemalze rozpadl sie. Caly impakt uderzenia poszedl na klatke i czolowa czesc kasku.
Wielkie wgniecenie w jego przedniej czesci.
Nawet nie chce sobie wyobrazac w tej sytuacji glowy bez kasku.
Nie wiem czy moglbym pisac dzisiaj te slowa.

Kazdy robi to co uwaza za sluszne. Mozna jezdzic latami i sie zastanawiac po co mi ten kask, az do momentu, chociazby takiego opisanego powyzej.

Poza tym, kaski to ladne gadzety, takie cool i pro :-D

#120 cons

cons
  • Użytkownik
  • 78 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 23 grudzień 2012 - 17:03

Ja swój kask skasowałem w tym roku na maratonie w Rawie Mazowieckiej. Na leśnej drodze jechaliśmy w grupie i w pewnym momencie zza zakrętu wyrosło małe zapadlisko, które kończyło się ścianą o wysokości 40-50cm. Pech chciał że ściana nie była uskokiem do zjechania, tylko centralnie się w nią waliło. No i niestety, centralnie uderzyłem kołem w ścianę, OTB, gość za mną wkleił swój rower w mój, a on sam na mnie się zwalił.
Kask przyjął cały impet uderzenia. Na mecie okazało się, że kask pękł. Gdyby nie on to pękłaby głowa. Guza i siniaka na czole nosiłem przez tydzień. Tak samo kiedyś zatrzymałem się głową na drzewie i sęk nabił mi guza, wlatując przez otwór wentylacyjny w kasku. Jakby nie on miałbym dziurę w głowie.
Jestem z tym osób, które zakładają kask na każdy trening w terenie.



Dodaj odpowiedź


Zaawansowany edytor tekstowy