
Nie będe juz narzekał na kask.
#24
Napisano 14 październik 2010 - 00:57
Cytat
To ja polecam ten filmik http://www.naszosie....tour-de-suisse/
A co tam, wbiję kij w mrowisko i zaryzykuje twierdzenie, że bez kasków też nic by im się nie stało

Owszem widać na filmiku, jak kolarze kolejno uderzają głową o asfalt, ale czy to kask uratował im życie? Wątpię. Pokuszę się nawet o twierdzenie, że to przez kask uderzyli głowami o asfalt!
W chwili upadku odruchowo napinamy mięśnie karku i zginamy go tak aby głowa znalazła się jak najbliżej tułowia. Ale jeżeli mamy skorupę na głowie to nasze ciało nie jest w stanie poprawnie zareagować na nienaturalny ciężar głowy. W dodatku kask wystaje sporo poza obrys głowy więc łatwiej nim o coś zahaczyć. Bzdura? Załóżcie swoje kaski i wymachujcie energicznie głową. Dziwnie prawda? Czuć rosnącą siłę odsirodkową, tak jakby głowa chciała oderwać się od ciała i odlecieć. Bez kasku nie ma tego problemu.
Oczywiście to teoria, mająca na celu intelektualną prowokację. Nie znam się na fizyce i biomechanice, ale ciekaw jestem wyników badań doświadczalnych. Ale kto miałby je przeprowadzić? Producenci kasków?

Sam za małolata nieraz przekoziołkowałem na góralu i nigdy w głowę się nie uderzyłem. Jedna z takich historii mrozi krew w żyłach bardziej niż ten filmik z cavendishem. Otóż, miałem 15, czy 16 lat i nowy rower górski. Kupiłem go w zimę na przecenie i śmigałem sobie po szkole po tzw glinkach, czyli dołach i górkach powstałych po wydobyciu gliny. Jako, że pora zimowa to zrobiło się już ciemno, ale ja nie zamierzałem wracać. W pewnym momencie zacząłem zjeżdżać, jak mi się wydawało, ścieżką. Rower nabierał prędkości, a ja w ciemnościach nie widziałem dokąd jadę. Niestety okazało się, że ścieżka urywa się w najmniej oczekiwanym momencie. Nigdy nie zapomnę tego wrażenia, kiedy leciałem bezwładnie w dół. Czułem że lecę


A tak na marginesie, to ostatnio jednak rzadko zdarza mi się pędzić 70 na godzinę ramię w ramię z najepszymi zawodnikami pro tour

Oczywiście nie naśmiewam się z nikogo kto jeździ w kasku, ba, sam zamierzam sobie kask zakupić, szczególnie, że zbliża się zima, a ja kończę budować przełajówkę. Jednak nie przeceniałbym znaczenia kasku. Ważne jest żeby myśleć tym co się ma pod kaskiem

#25
Gosc_cookie_*
Napisano 14 październik 2010 - 06:26
Cytat
Jeszcze w poniedziałek bym sie pod tym podpisał. JA tez całe zycie smigałem bez kasku choc dostałem kiedys w klubie taki skórzany. 10 lat temu nikt nie jeździł w kasku i wygladało to dla mnie smiesznie czy wręcz groteskowo.Nie myślcie, że się naśmiewam, ale czy trochę nie przesadzacie? Kilka lat temu w tdf jeżdżono bez kasków, za to w bardzo gustownych czapeczkach. Statystyka podpowiada, że urazy głowy w kolarstwie szosowym zdarzają się niezwykle rzadko.
Oczywiście jeżeli ktoś czuje się bezpieczniej to nie namawiam, żeby zostawiał kask w domu, ale komentarze, ze kolarz bez kasku wygląda śmiesznie to lekka przesada![]()
Obrazek
On też wygląda śmiesznie?
NIe jeżdze jednak w peletonie tylko po zwykłych drogach. Gdzie sie da korzystam ze scieżek. Do szosy załozyłem opony 28c zeby sie lepiej smigało po kostce. NIe byłem jednak w stanie przewidzieć ze koleś który zatrzymał sie przed krzyzówką nie zauwazy mnie w biały dzień i zablokuje mi drogę w takim momencie ze nie będzie czasu na rzadna reakcje. Zdaję sobie sprawę że kask w zdezeniu z jadącym samochodem nic by mi nie dał ale w tym konkretnym przypadku uchronił twarz przed niezłum pokiereszowaniem.
#26
Napisano 14 październik 2010 - 06:45
Cytat
W chwili upadku odruchowo napinamy mięśnie karku i zginamy go tak aby głowa znalazła się jak najbliżej tułowia. Ale jeżeli mamy skorupę na głowie to nasze ciało nie jest w stanie poprawnie zareagować na nienaturalny ciężar głowy. W dodatku kask wystaje sporo poza obrys głowy więc łatwiej nim o coś zahaczyć. Bzdura? Załóżcie swoje kaski i wymachujcie energicznie głową. Dziwnie prawda? Czuć rosnącą siłę odsirodkową, tak jakby głowa chciała oderwać się od ciała i odlecieć. Bez kasku nie ma tego problemu.
Oczywiście to teoria, mająca na celu intelektualną prowokację. Nie znam się na fizyce i biomechanice, ale ciekaw jestem wyników badań doświadczalnych. Ale kto miałby je przeprowadzić? Producenci kasków?![]()
nie zgodzę się z tym co napisałeś. Akurat doświadczyłem w zeszłą zimę upadek na lodzie wchodząc w zakręt. Mimo że miałem kask łbem nie przydzwoniłem. Fakt kilka następnych dni bolały mnie mięśnie karku, ale napiąłem je odruchowo. Wydaje mi się że czy w kasku czy nie organizm próbuje się bronić przed udrzeniem w głowę.
#28
Napisano 14 październik 2010 - 08:58
#30
Napisano 14 październik 2010 - 09:09
Jazda szosowa jest sterylna, mtb mniej, upadki, wyskoki, drzewa, gałęzie przy agresywnej jeździe trzeba nauczyć się być z nimi za pan brat. Stąd wnioski...
Głowa wyrabia w sobie nawyk CHRONIENIA się, uderzania zakaskowanym łbem w przeszkodę baranem... Oczywiście nie pomoże to przy czołówce z Tirem, ale może uchronić przed poważnymi i bardzo wrednymi złamaniami twarzoczaszki. Chyba mało osób zdaje sobie sprawę z jakimi konsekwencjami wiążą się "banalne" złamania w obrębie łuku jarzmowego i górnego masywu twarzy http://pl.wikipedia....=20070626174801, nie mówiąc już o podstawie czaszki...
Pomijając uszkodzenia mózgu, i "poważne" konsekwencje, to te z pozoru drobne złamania potrafią trwale uszkodzić wzrok, ruchomość oka jako takiego, powodować zaburzenia czucia łącznie z trwającymi wiele lat neuralgiami czyli często niemożliwie silnymi bólami o charakterze ciągłym lub napadowym, chirurdzy szczękowi potrafią rekonstruować i skręcać śrubami kości, które mniej więcej w prawidłowej pozycji mogą się zrosnąć, dno oczodołu i inne trudne do rekonstrukcji miejsca można naprawić pobierając kość z talerza kości biodrowej, ale tak jak pisałem kości to nie tylko, uszkodzone sa nerwy, naczynia po urazie źle pracują mięśnie, drogi oddechowe... To nie tylko kilka wybitych zębów..
Kask ma znaczenie...daje mały margines dodatkowego " szczęścia" w nieszczęściu... Sam mam kłopot z jego używaniem, nie lubię jeździć w kasku w mieście. A jeżdżę w specyficzny sposób, dość radykalny... Kiedy ubieram się w strój kolarski - zawsze z kaskiem, ale nie ze względu na wygląd bo mam na głowie trek orzecha z 1997 r. W górach kiedy zapomniałem kasku moja jazda przypominała niedzielną wycieczkę do Powsina, jakbym jechał z dziecięciem w koszyczku. I nie musiałem się do tego zmuszać, automatycznie włączył się limit prędkości..
Uważam, że niechęć do kasku, wynika z pewnych zahamowań estetyczno wygodnościowych, jednak wszyscy chyba i tak wiedzą że jednak poprawia bezpieczeństwo... Do czasu poważnego urazu głowy każdy jednak uważa że jemu się to nie zdarzy... Zastanawiam się ilu, z ostentacyjnych wrogów kasku rezygnuje z używania pasów bezpieczeństwa, czy odłącza sobie poduszki bezpieczeństwa w aucie? Ogólnie od lat pojawia się ten temat, ale chyba jednak kasków jest ciut więcej na ulicach miast, a bynajmniej czasami dla mnie wjazd na ścieżkę wydaje się być większym ryzykiem niż jazda po ulicach bo letnie napiwione grubasy z ułańską fantazją spychają na trawnik i czasem trzeba być gotowym na spotkanie łeb w łeb.
Ogólnie szczęścia życzę... Sam sobie też, bo jak pisałem często silnej woli mi brak (zdrowego rozsądku?)
#31
Napisano 14 październik 2010 - 09:17
Cytat
Tylko brakuje tam polskich (i nie tylko) kierowców... wiec wzorowanie się na wyścigach jest co najmniej bzdurne, delikatnie mówiąc.Nie myślcie, że się naśmiewam, ale czy trochę nie przesadzacie? Kilka lat temu w tdf jeżdżono bez kasków, za to w bardzo gustownych czapeczkach. Statystyka podpowiada, że urazy głowy w kolarstwie szosowym zdarzają się niezwykle rzadko.
W kasku jeżdżę, ale nie mniejsze dystanse po mieście, bo jest nieporęczny. Jestem zdania, że jak ktoś ma farta to bez kasku bardzo dużo przejedzie bez żadnych akcji czy urazów, to jest kwestia przypadku. Jednak warto na wszelki wypadek mieć to zabezpieczenie. Nie wspominając, że to swego rodzaju, coraz mniejszy ale jednak, szpan. ;-)
#32
Napisano 14 październik 2010 - 09:22
Cytat
statystycznie ja i moj pies mamy trzy nogiStatystyka podpowiada, że urazy głowy w kolarstwie szosowym zdarzają się niezwykle rzadko.
Cytat
W 2008 roku rowerzyści uczestniczyli w 5 150 wypadkach drogowych, w których zginęło 449 osób, a rany odniosło 4 927 osób. Wśród ofiar największą grupę stanowili sami rowerzyści – 433 zabitych oraz 4 494 rannych.
W omawianym okresie rowerzyści przyczynili się do powstania 2 205 wypadków, w których zginęło 231 osób, a 2 048 osób doznało obrażeń ciała. Z winy rowerzystów najwięcej wypadków miało miejsce na obszarze zabudowanym – 1 784 wypadki. Poza obszarem zabudowanym wypadki cechowały się wysoką ofiarochłonnością, w 421 wypadkach zginęło 102 osób, tj. w co czwartym wypadku była ofiara śmiertelna, podczas gdy na obszarze zabudowanym w co czternastym.
Cytat
jeżeli jezdzisz zawsze w kasku to jest to naturalny cieżar głowy.Ale jeżeli mamy skorupę na głowie to nasze ciało nie jest w stanie poprawnie zareagować na nienaturalny ciężar głowy.
Cytat
no, szczegolnie jak uderzasz w samochod ktory wlasnie Ci wyjechal albo jak pechowo ladujesz glową na asfalcie. Wolalbys miec kask czy lubisz bez kasku?W dodatku kask wystaje sporo poza obrys głowy więc łatwiej nim o coś zahaczyć. Bzdura?
Cytat
za tak powiem troche tendencyjne zestawienie, kraju cadillacow i grubasow z krajem tulipanow gdzie wszyscy jezdza na rowerze a infrartruktura rowerowa jest chyba lepsza od samochodowejAby rozgrzać dyskusję:
http://www.rowerowy....ex.php?art=1139
http://portal.bikewo...5/Kaski.z.glow/
#33
Gosc_cookie_*
Napisano 14 październik 2010 - 09:47
Cytat
Amen!Jestem zdania, że jak ktoś ma farta to bez kasku bardzo dużo przejedzie bez żadnych akcji czy urazów, to jest kwestia przypadku. Jednak warto na wszelki wypadek mieć to zabezpieczenie. Nie wspominając, że to swego rodzaju, coraz mniejszy ale jednak, szpan. ;-)
Zrobiłem na rowerze przez ostatnie 20 lat w sumie pewnie z 50 tys km i tylko raz wpadłem do rowu bo kolo który mi dawał koło na szosie nie miał doswiadczenia i sobie zaslalomował omijajac jakis kamyk.
Zawsze udawało mi sie przewidziec reakcję kierowców i unikałem niebezpiecznych sytuacji albo uchodziłem z nich bez szwanku. Całe szczęście, że jak mój fart sie skończył to byłem juz po przeczytaniu kilkuset postów na temat kasku i z odpowiednim szyszakiem na głowie choc ciagle nie do końca przekonany o sensie jego noszenia.
W przeciwnym wypadku to co mi się przydazyło mogłoby sie skończyć tak jak opisał to tr, bo jechałem ok. 25-30km/h i nie maiłem szans nawet na sięgniecie do klamek hamulca.
#34
Napisano 14 październik 2010 - 10:55
#35
Napisano 14 październik 2010 - 13:52
#36
Napisano 14 październik 2010 - 16:02
#37
Napisano 14 październik 2010 - 16:11

Uploaded with ImageShack.us
aż chce się "szpanować"

#40
Napisano 14 październik 2010 - 17:39
Cytat
Miałem bardzo podobną sytuację przy 35km/h. Jechałem główną drogą lekko po łuku w lewo, baba gadająca przez telefon jechała z naprzeciwka i pojechała prosto w drogę podporządkowaną. Jakoś dziwnie mnie nie widziała i zaczęła hamować pare metrów przede mną. Ja stwierdziłem, że i tak nie wyhamuję, więc zrobiłem "rybkę" w prawo, udało mi się ominąć bok na wysokości prawego przedniego koła, atrapę chłodnicy potraktowałem z lewego buta i jakoś minąłem to auto. Następne 5 minut spędziłem przy najbliższej kapliczce. To był moj ostatni raz na szosie bez kasku.Cytat
Tego dowiem sie jak notatka policyjna dotrze w końcu do dyżurnego. Niestety zabrała mnie karetka zanim pojawiła sie drogówka. Imho sprawcą jest prowadzacy samochód bo przecinał drogę na skrzyżowaniu równorzednym, a ja byłem z jego prawej strony. Poprostu mnie nie zauwazył albo źle ocenił moja predkość. Nawet nie zdązyłem siegnać do klamek. Zreszta miałem tez chyba powazny dylemat decyzyjny: HAmować przodem do oporu czy zachowac resztki sterownosci i próbowac go ominąć. Zabrakło jakies 80cm żeby wyminąć gościa, a z hamowania gówno wyszło. Rama i widelec do kasacji. Główka ramy rozeszła sie na mufach. Do tego przywaliłem chyba jeszcze kierownikiem bo klamki sie troche pokancerowały. Walnałem tez kolanami w kierownik bo mam symetryczne siniaki nad kolanami, a reszta to już efekt spotkania z asfaltem czyli pogieta przerzutka i hak pościerane pedały i klamka.A wracając do wypadku - kto był jego sprawcą?
Kurtka i spodnie ocalały - trzeba tylko wyprac z krwii. Z licznikiem coś nie chalo- chyab okablowanie od kadencji i cos w srdku bo kadencja przestała w ogóle reagowac, a licznik czasem przestaje cokolwiek wyświetlac. Do odzysku chyba tylko tylne koło, srodek suportu i łańcuch no i jeszcze siodełko, które cudem nie zostało nawet draśniete. Całe szczescie bo to jedyne które mnie nie uwierało w tyłek, a od 10 lat juz nie widziałem podobnych w kształcie.
Hamowanie przy takich predkościach i sytuacjach jak dla mnie średnio ma sens, jeżeli tylko mamy gdzie uciec
Dodaj odpowiedź
