puchaty, dnia 27 Sty 2018 - 07:44, napisał: 
Brak kasku zwiększa ryzyko rozbicia głowy zarówno podczas wędrówki pieszej jak i jazdy rowerem. Tyle, że podczas jazdy rowerem ryzyko upadku jest większe, jak i większe prędkości (czyli możliwe konsekwencje upadku). I tyle w temacie. Jeśli prosta logika do Ciebie nie dociera, to w zasadzie rozmowa z Tobą nie ma sensu.
A może spójrzmy na to od innej strony. Przyjmowanie obecności kasku na głowie jako punktu odniesienia można porównać do stwierdzenia, że nieprzyjmowanie Polocardu, Acardu czy innego preparatu będącego aspiryną w małej dawce w otoczce zwiększa ryzyko zawału serca i udaru mózgu.
Jazda rowerem po spożyciu alkoholu też zwiększa ryzyko rozbicia głowy, podobnie jak jazda z jedną ręką na kierownicy czy robienie sobie selfie. Jest całe mnóstwo czynników, które podnoszą ryzyko wypadków na rowerze i potencjalnych urazów głowy.
Nikt z Was nie występuje tu przeciwko jeżdżeniu w grupie czy w ogóle w wyścigach czy nieformalnych ustawkach, gdzie zdarzają się masowe kraksy i gdzie uczestnicy doznają często znacznych urazów. Dlaczego nikt nie potępi jazdy na lemondce w ruchu ulicznym albo kierowania samymi przedramionami opartymi o górną część kierownicy, albo tych dziwnych pozycji zjazdowych (tzw. "aero tuck"), albo jazdy zimą po oblodzonej drodze na szosowych oponach? Często takie umiejętności są wręcz przedstawiane jako wyraz profesjonalizmu, perfekcyjnego panowania nad rowerem i dla wielu z Was są powodem by się chlubić.
Tymczasem dla mnie to czysta głupota.
Nawet zakładając, że kask ma jakąś skuteczność w ograniczaniu urazów głowy, to jego wpływ na całkowity obraz poziomu ryzyka na jaki naraża się kolarz jest znikomy.
Ja nikomu nie bronię jazdy w kasku, nawet mi nie zależy, aby kogoś od tego odwodzić. Każdy ma swój rozum. Ci młodzi też.
Ale jeśli jakiś młody po wywrotce i stwierdzeniu, że na kasku ma parę rysek zastanowi się chwilę, zanim napisze na jakimś forum czy fejsie jak to kask właśnie uratował mu życie i może zrezygnuje z aż tak kategorycznego stwierdzenia, to ja to uznam za swój sukces.