Jeżeli czyścisz łańcuch rozpuszczalnikiem, to prawdopodobnie wnętrze także choć częściowo oczyszczasz tylko pewnie niekompletnie po prostu. Jeden sworzeń będzie czysty i przedostanie się do niego nowa oliwka (zapewne już nie mineralna, więc ze starą się nie zmiesza) a inny będzie mieć fabryczne smarowidło. Czy coś w tym złego? Jeżeli dbasz o rower "jako tako" lub jeżeli średnio cię interesuje analityczne podejście "gdzie tylko się da" lub stosujesz olej na tej samej bazie to pewnie nie. W końcu gdyby się łańcuch nadto naciągnął zareagujesz, gdy się ubrudzi zareagujesz a fakt, że prawdopodobnie nie oszczędzasz tych kilku watów, które zaoszczędzisz dzięki najlepszemu woskowi "zero friction" masz gdzieś, fakt, że łańcuch może i trochę krócej pożyje też jest obojętny oraz w efekcie masz pozornie mniej roboty (pozornie bo de facto z tym woskowaniem nieco upierdliwy jest tylko początek z porządnym szejkiem), oraz fakt, że łańcuch potencjalnie może być głośniejszy też średnio Cię interesuje. I to ten ostatni punkt jest głównym punktem spornym w kwestii oczyszczenia łańcucha porządnie przed woskowaniem vs oczyszczania jakotako. Jeżeli użyjesz oleju mineralnego to de facto nie musisz go prawie wcale czyścić, z tego co rozumiem fabryczny konserwujący preparat też jest na bazie mineralnej (ale raczej nie zawsze!), więc mogą ze sobą niejako współgrać. Jeżeli zmieniasz bazę (co podkreślają tak "oz cycle" jak i "Zero Friction" i inni) ważniejsze jest porządne oczyszczenie, czy też "wyzerowanie", aby nowa oliwka/wosk/cokolwiek dobrze przylgnęło do metalu. Dzięki temu eliminujemy potencjalne problemy typu hałaśliwy napęd na wosku. Dlatego też "ręcznie tworzony" wosk sprawdzamy najpierw tym nożem/widelcem, czy już proporcja PTFE do parafiny jest stosowna czy niezbyt, choć tutaj mam pewne obiekcje odnośnie tego z jakiego metalu jest nasz widelec/nóż a jakiego łańcuch...
Ręcznie tworzony wosk parafinowy (z olejem parafinowym lub dosypką PTFE) planuję przetestować samemu dopiero na wiosnę. Cała robota to będzie zakup łańcucha, wyzerowanie łańcucha (raz), przygotowanie stosownej proporcji wosku stworzonego ze stopionych świeczek do oleju parafinowego w garnku elektrycznym za 80zł a następnie raz na 300-400km przelanie łańcucha wrzątkiem i namoczenie ponownie w garnuszku. Brzmi bardzo tanio a roboty też w efekcie powinno być bardzo mało (bo czyszczenie roweru prostsze).
Na ten zaś moment używam Squirt-a i jest bardzo dobrze, tzn. czysto i niespecjalnie głośniej. Przy czym emulsje mają poza plusami też kilka zasad, które warto znać jak choćby porządne aplikowanie zwłaszcza pierwsze kilka razy, aby dobrze przedostały się do wnętrza łańcucha, ponieważ początkowe rozciągnięcie łańcucha ponoć może być duże, by z czasem (i kolejnymi aplikacjami) spowolniło. Dlatego też w przypadku woskowych emulsji zerujemy raz, tj. na początku. A potem przepłukujemy łańcuch wrzątkiem lub w miarę delikatnym środkiem czyszczącym do roweru (który pewnie też ma trochę odtłuszczacza ale nie tyle co mocne odtłuszczacze, takie jak Muc-Off Drivetrain). Gdy zaczynałem przygodę ze Squirtem to mimo aplikowania go na czysty łańcuch po kilkudziesięciu kilometrach przejechany palcem łańcuch zostawiał paskudne brudne ślady na palcu. Wynikało to z niedokładnego oczyszczenia łańcucha jak i całego napędu.
Oczywiście łańcuch nieczyszczony a jedynie polewany raz na czas dodatkowymi smarami też wytrzyma długo. To jest to o czym pisał Marcin321 - w miejskim rowerze, który stoi na zewnątrz latami, kilometrów robi "cośtam" jakoś nic nie rdzewieje i nawet się niezbyt naciąga, chociaż taki rower tak naprawdę robi sporo mniej kilometrów niż szosa a i wszystko prędzej czy później sprowadza się do tego paskudnego brudu .