Czas jak czas... jak ktoś zawzięty to napewno go znajdzie. Ale jak ktoś wyżej wspomniał co nam po żelaznej psychice, reżimie treningowym i codziennej walce o motywację jeśli nie ma regeneracji?
W tym sezonie nakręciłem najwięcej kilometrów odkąd pomykam na szosie a słabym...oj słabym jestem. Powód? Brak regeneracji. Noce nie przespane (mała księżniczka taty się pojawiła...), dzień zapełniony od rana do wieczora (dziecko, praca, dom, dziecko). Kładę się późno, wstaję wcześnie i tak to wygląda. Często nawet weekend dodatkowo wypada z rowerowania przez rodzinne wyjazdy. I co z tego, że się zmuszę do treningu skoro noga kręci jak na skazaniu, energii brak a człowiek zamula. Skuteczność takiego treningu mierna. Ciągnąłem tak przez parę miesięcy wierząc, że uda mi się to wszystko ze sobą połączyć a skończyło się na zaoraniu psychicznym i chronicznym przemęczeniu.
Prawda jest taka, że jak ktoś ma normalne rodzinno-zawodowe zobowiązania to nie będzie w stanie zbudować naprawdę dobrej formy*.
*chyba, że ma wyjątkowe predyspozycje fizjologiczne i z natury jest mocny lub jest egoistą i ma w dupie co myśli żona i rodzina