Powiem tak być może ja się ścigam w innych wyścigach niż wy, ale tam gdzie ja mam okazję startować kraksy wśród amatorów jak się zdarzały tak się zdarzają nie zaobserwowałem jakiegoś drastycznego spadku. Przynajmniej jedna na jedna wyścig, nie zawsze ją widzę bo czasami zdarza się gdzieś w innej grupce. Nie zanotowałem też faktu by najlepsi amatorzy jeździli szybciej niż wcześniej tylko dlatego że kupili rower na tarczach. Mogę powiedzieć jasno że jest co raz więcej mocnych zawodników amatorów, ale to nie zasługa rowerów a zawansowanych treningów i diet. Pewnie duża część amatorów skorzystała z dobrodziejstwa hamulców tarczowych, ale tak jak pisałem ponad rok wcześniej to tylko korekta w brakach szkoleniowych z obsługi roweru szosowego, a nie poprawa osiągów. Proszę też zauważyć jeszcze jedną rzecz dyskusja odnoście hamulców tarczowych rozgorzała nie wtedy kiedy pojawił się pierwszy taki rower lecz dopiero wtedy gdy zaczęto przymuszać do jego korzystania zawodowców. Część tradycjonalistów głosiła wtedy że taki przymus wieszczy koniec tradycyjnych rozwiązań i zwiastuje narzucenie woli producenta a nie odbiorcy.
Kraksy na wyścigach amatorów nie mają żadnego związku z hamulcami ani żadnym innym elementem wyposażanie i osprzętu roweru, a wyłącznie z doświadczeniem zawodników. Sam startuję w dystansach pro, w których co do zasady odsetek doświadczonych zadników jest większy i pomimo wyższych prędkości jest jakoś spokojniej, każdy wie co trzeba robić i jak się jeździ nie tylko w grupie, ale w tempie wyścigowym. Za to ilekroć jadę w krótszym dystansie fun - jest niesamowita nerwówka, ludzie jeżdżą slalomem, omijają nerwowo dziury, nie potrafią szukać pozycji i zmieniać jej. Ostatnio gdy z braku czasu pojechałem sobie etap na dystansie fun to sam musiałem prosić (eufemizm) jednego gościa, żeby zjechał na tył grupy, bo było ryzyko, że wszystkich nas pozabija. Kilka razy ktoś komuś liznął koło. Na mecie cieszyłem się, że dojechałem bez szwanku.
Co do osiągów - nie zauważyłem, żeby kolarze na szczękach odjeżdżali tym na tarczach. I mówię o nas, a nie o Pogacarze.
I nie chodzi tu o wolę producenta, ale właśnie o wolę nabywców. Jestem przekonany, że znakomita większość woli tarcze. A tych amatorów, o których piszesz, tych turbo wymiataczy, którzy nie przejmują się zużytymi kołami zjeżdżają jakby to miałby być ich ostatni zjazd w życiu jest garstka. Z drugiej strony producenci nie będą się naginali dla kilku procent klientów.