Wasze najgorsze chwile
#21
Napisano 07 maj 2007 - 08:57
#22
Napisano 08 maj 2007 - 12:09
#23
Napisano 08 maj 2007 - 19:35
Co ciekawe, przednie koło wytrzymało (nawet śladu bicia), natomiast wszystko poszło w ramę i sztuciec (przednie koło zaszło daleko za dolną rurę). Ja sam wyleciałem szczęściem z klipsów i poszybowałem... Ach, cóż to był za lot! :mrgreen: Skończyło się na prostowaniu widelca pomiędzy rurami przydrożnego ogrodzenia, żeby jakoś wrócić do dom. Widelec trzymam na pamiątkę, rama służy do dziś w OK. BTW: jechałem wtedy ze znajomym księdzem - franciszkaninem. Wrócił się do mnie gdy już prostowałem widelec i niezmiernie się ucieszył, bo jak przyznał, wychodząc na rower nie zabiera zazwyczaj olejów ostatniego namaszczenia :mrgreen: .
#24 Gosc__MarTiNi__*
Napisano 29 grudzień 2007 - 21:28
#25
Napisano 29 grudzień 2007 - 22:01
#26 Gosc_@ndy_*
Napisano 29 grudzień 2007 - 22:24
#27
Napisano 29 grudzień 2007 - 22:47
do domu wracać. Raz pchał rower z okolic Jaworek (ok 13 km). Przy zjeździe jakimś cudem przekłanie wciągneło w koło, urwało łańcuch i kila szprych. Dobrze że sie nic się mu nie stało bo było ponad 60 na liczniku a to była ścieszka w lesie :mrgreen: a drugi raz podczas zjazdu z Przehyby ( flak i pchanie ok 8 km) :-) Miejmy nadzieje że przyszły rok będzie bardziej udany. W jakimś stopniu to i ja w tych wypadkach uczestniczyłem bo za każdym razem byłem z nim ;-)
#28
Napisano 29 grudzień 2007 - 23:00
#29
Napisano 29 grudzień 2007 - 23:27
Tydzień temu byłem umówiony z kumplem na trening, a że byłem spóźniony to się śpieszyłem. Jechałem sobie może z 40km/h i zaczął mi dzwonić telefon. Ja się nie zatrzymałem tylko wyciągłem go z kieszeni i chciałem odebrać, w ten dzień był spory mróz więc miałem kominiarke na głowie. Więc odebrałem telefo i nie mogąc się dostać do ucha odpiołem kask :roll: . Jak wiadomo na czapce kask nie leży zbyt pewnie więc przy prędkości ok. 40km/h zgubiłem kask który spadł na środek pasa. Ja taki wkurzony wracam się po niego i co widze że fajna laska go podniosła i idzie w moją strone 8-) strasznie głupio mi się zrobiło :evil: .
#30
Napisano 30 grudzień 2007 - 09:03
Zjeżdżam sobie z Jakuszyc do Szklarskiej 50-60km/h. Przy wjeździe do Szklarskiej jeszcze w lesie jest przejście dla pieszych. Widzę, że ludzie dochodzą do przejścia i nieoglądając się włażą na jezdnię. Facet i dwie babki 50-60 lat. Raczej szersze niż wyższe. Facet w ostatniej chwili mnie zauważył, zatrzymał się i pociągnął 1 panią. drugiej nie dałem rady ominąć. Uderzyłem w nią, poleciała na glebę, ja oczywiście też. Szlifowałem dobre 50m. Na przeciwnym pasie się z nalazłem a tu akurat TIR... nie nie żartuje, nic na szczęście z przeciwka nie jechało :-D Wstaje, nic mi sie nie stało - zimno było i miałem na sobie bluzę, deszczówkę i długie rajtki. Także odzież trochę starta. Ale patrze na siebie a ja cały mokry jestem. Przyglądam się bliżej, a tu nie mokry a tłusty. I śmierdzę. Cała kurtka i spodnie w oliwie i jakieś kawałki ... śledzia! Patrze na rower a tu cebulka w koszyku na bidon. Patrze na jezdnię pod górę i widzę- pani się podniosła, koleś mnie wyzywa, a na jezdni leżą bułki i opakowanie po śledziach i kawałki tej pysznej rybki. Uderzyłem w kobietę, która niosła śledzie w oleju!!! Jak dojechałem do pensjonatu, to kumple leżeli ze śmiechu. Później śledzik na mnie wołali. A ja mam wrażenie, że te ciuchy do dzisiaj śmierdzą śledziami.
#31 Gosc_Anonymous_*
Napisano 30 grudzień 2007 - 10:04
Raz więc wjechałem w psa którego jakiś dziadek puścił przodem przez jezdnię. Kiedyś to znów w wózek z dzieckiem , który mądra mamusia wpycha na ulicę a sama stoi jeszcze na chodniku. Zawsze musiałem uciekać bo niekiedy mogło się to skończyć linczem , bo jak może jakiś palant w głupim stroju tak pędzić rowerem po mieście. A najśmieszniejsza sytuacja to kiedy facet ok. 130 kg wyszedł sobie spokojnie zza stojacego na poboczu tira.
Było głośne klap (moje gnoty o jego tłuszcz) a rower pojechał dalej jakieś 20 metrów.
Ważne ,że przeżyłem a rowerek ma tylko kilka drobnych zadrapań. :mrgreen:
#32
Napisano 30 grudzień 2007 - 12:55
Masz rację, tyle że o tym wiemy tylko my, ... cykliści.jadąc 40 km/h na 5 metrów przed pasami nic nie można zrobić
Od kiedy wjechałem rowerem w chłopaka kopiącego piłkę na ulicy staram się o tym pamietać i jeżeli to możliwe, przewidywać podobne zagrożenia.
Chłopaków kopiących piłkę na ulicy widziałem z daleka, oni mnie też. Jak dobrze zauważył Arnoldzik, z 5m już nie można było nic zrobić, za to wcześniej, mogłem chociaż zwolnić.
... ale przecież oni mnie widzieli, a ulica to nie boisko - myślałem.
Mimo, że moja wina wydawała się mniejsza, to skutki zderzenia odczułem chyba bardziej boleśnie. :-x
Niestety, rowerzysta jest niezauważany albo ignorowany. Nie ma znaczenia czy jedno czy drugie.
Wniosek nasuwa się sam.
pozdro horny
#33 Gosc_Jelitek_*
Napisano 30 grudzień 2007 - 14:10
Druga niedawna sytuacja to jadę z górki 60 km/h, ale widzę że z boku jakiś koleś stoi i na rower wsiada (oczywiście pijaczek). Ja na szczęście zwolniłem, upewniłem się że z tyłu nic nie jedzie i na szczęście przewidziałem sytuację. Bo koleś w ostatniej chwili wpadł na jezdnię i chwiejąc się zaczął ją przecinać, odbiłem na bok zwyzywałem gościa i pojechałem dalej. Żeby było śmieszniej, tego samego dnia parę kilometrów dalej jechała przede mną dziewczynka na rowerze, tak koło 12 lat. Chciałem ją wyprzedzić a ona nagle nie popatrzywszy się za siebie zaczęła odbijać w lewo i zawracać.
Jestem już tak przewrażliwiony na tym punkcie że jak widzę auto z boku albo pieszego to od razu na hamulce i zwalniam. Ludzie są tak beznadziejni bo włażą na ulicę nie patrząc. Niestety w takich momentach mi tak nerwy skaczą że nie raz poleciały przekleństwa. No bo jeszcze rower to rozumiem, ale jakby to było auto?
#34 Gosc_noerror_*
Napisano 05 styczeń 2008 - 14:53
Inna rzecz
Zawsze staram się unikać dróg rowerowych w okolicach miast po których poruszają się także piesi. Nie raz musiałem zjeżdżać z drogi z powodu głupich psów i ich właścicieli, matek z wózkami, zakochanych, dzieci itp........ Na wakacjach miałem nieprzyjemną sytuację jak na odcinku drogi rowerowej z naprzeciwka szła dziewczyna z chłopakiem. Oczywiście zakochani nie myśleli że powinni choć troszkę usunąć mi się z drogi. I tak jak pisał horny oni też widzieli mnie z daleka. Dziewczyna w ostatnim momencie nie wiadomo dla czego weszła mi "pod koła". Wjechałem do rowu, przeleciałem przez kierownicę, uderzając żuchwą o ziemię. Jak się pozbierałem to jeszcze zakochani mnie nieźle opierdzielili, a koleś chciał mi jeszcze wpie*****ć. :-x Od tamtej omijam wszystkie drogi DLA ROWERÓW.
Inna nieprzyjemna sytuacja zdarzyła się też na wakacjach, jak ktoś z samochodu rzucił we mnie butelką po Kubusiu - ale to już był czysty przejaw debilizmu
#35
Napisano 05 styczeń 2008 - 15:26
To było w Japonii, jak w nocy wracałem z roboty. Miałem zapalone światła i startowałem ze skrzyżowania gdy nagle poczułem nacisk z prawej strony - taksówkarz trącił mnie lusterkiem, najspokojniej w świecie mnie nie zauważając!
Nie wiem jak to możliwe, biorąc pod uwagę że światło z tyłu miałem dość mocne a samo miejsce nie było zbyt ciemne.
Tak czy inaczej przy prędkości ok 33-35km/h zostałem potrącony od tły i z boku w łokieć a efektem była utrata panowania nad maszyną.
Przejechałem jeszcze kilkanaście metrów rozpaczliwie walcząc o odzyskanie kontroli ale stało się - poleciałem do przodu.
Miałem wyłamany kciuk - pod wpływem szoku nastawiłem go sobie natychmiast, tak że szybko przestał mnie boleć. Ponadto kilka otarć i dwa siniaki, ale żadnych poważniejszych obrażeń za to ubranie które miałem na sobie było porwane w strzępy - japoński asfalt ma naprawdę niezłą przyczepność :-? z rękawic nie zostało zupełnie nic, spodnie były porozdzierane na udach, kurtka była poszarpana na wysokości żeber ale i tak nie narzekam, straty w sumie były niewielkie zwłaszcza że rower zaliczył dwa otarcia i centrowanie kółek. W dodatku jako ofiara wypadku bardzo szybko dostałem odszkodowanie - niewielkie, ale wystarczyło z nawiązką na pokrycie wszelkich strat.
Druga sprawa to parę miesięcy temu gdy jechałem do roboty i na ulicę wyszła nagle kobieta z dzieckiem. Zdążyłem zahamować ale zatrzymałem się dosłownie 50cm przed wózkiem. Mam nadzieję że babce dało to do myślenia...
#36
Napisano 05 styczeń 2008 - 17:12
OT: Zgłosiłeś to ?Inna nieprzyjemna sytuacja zdarzyła się też na wakacjach, jak ktoś z samochodu rzucił we mnie butelką po Kubusiu - ale to już był czysty przejaw debilizmu
#37 Gosc_Jelitek_*
Napisano 05 styczeń 2008 - 17:49
rzucił we mnie butelką po Kubusiu
Nie wiem czy wtedy widział sprawcę, ale ja miałem prawie identyczną sytację. Na zdjeździe podjechało do mnie paru dresiarzy w aucie i zaczęli się drzeć, tak nagle. W starchu o mało do rowu nie wpadłem...a butelka innego razu też poleciała, ale plastikowa.
To się aż w głowie nie mieści jak głupi potrafią być ludzie.
#38
Napisano 05 styczeń 2008 - 20:57
Wkurzająca jest też inna sprawa. Jadę sobie spokojnie i z naprzeciwka, widząc mnie, wyprzedzają na chama. I to jest najbardziej chamskie zachowanie jakie na drogach zauważyłem.
#39 Gosc_Jelitek_*
Napisano 05 styczeń 2008 - 23:12
...koleś wyprzedza,a zaraz po tym hamuje nagle i skręca w prawo... nie raz mi się tak zdarzyło i mnie to strasznie wkurza bo ma do skretu pare metrów to nie on musi wyprzedzic.
A najbardziej podobał mi się tekst mojej sąsiadki "Ja nie lubię rowerzystów bo oni jeżdżą wolno i nie da się czasami ich wyprzedzić, a to wstyd jechać wolno za rowerzystą"
#40
Napisano 06 styczeń 2008 - 01:02
A najbardziej podobał mi się tekst mojej sąsiadki "Ja nie lubię rowerzystów bo oni jeżdżą wolno i nie da się czasami ich wyprzedzić, a to wstyd jechać wolno za rowerzystą"
i nie zabiłes jej??!! :shock:
ja bym sie chyba nie powstrzymał! :evil: