Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wasze najgorsze chwile


  • Zamknięty Temat jest zamknięty
694 odpowiedzi w tym temacie

#21 £ukasz

£ukasz
  • Użytkownik
  • 105 postów
  • SkądMałe miasto ;)

Napisano 07 maj 2007 - 08:57

"Miedzy szprychy, a widelec wpadł mi kawał kija." Niezłe miałeś przygody :mrgreen:

#22 kr1s1983

kr1s1983
  • Użytkownik
  • 829 postów
  • SkądNowy Sacz

Napisano 08 maj 2007 - 12:09

moja najgorsza przygoda byly 2 flaki na dordze nad jezioro klimkowka 50km od domu,najpierw zlapalem w przednim kole,a zaarz cwile pozniej w tylnim,nie mialem jzu weicej dentek ani alt,prowadzilem 15 km rower az przyejchal po mnie znajomy

#23 Konik

Konik
  • Użytkownik
  • 540 postów
  • SkądKraków

Napisano 08 maj 2007 - 19:35

Najgorsza... Gdzieś w okolicy 1990 roku, na swoim pięknym Jaguarze Specialu zjeżdżałem z Giebułtowa (chyba, w każym razie droga z Krakowa na Olkusz) w prawo w dół do doliny Prądnika. Pofolgowałem nieco, a że tam dość stromo i kręto, wypadłem do rowu jednym z lewych zakrętów. Już się ucieszyłem, że miękko legnę, gdym zobaczył przed sobą betonowy przepust i wjazd do posesji. Tak z pięćdziesiątkę to jeszcze w tym rowie mogłem mieć...
Co ciekawe, przednie koło wytrzymało (nawet śladu bicia), natomiast wszystko poszło w ramę i sztuciec (przednie koło zaszło daleko za dolną rurę). Ja sam wyleciałem szczęściem z klipsów i poszybowałem... Ach, cóż to był za lot! :mrgreen: Skończyło się na prostowaniu widelca pomiędzy rurami przydrożnego ogrodzenia, żeby jakoś wrócić do dom. Widelec trzymam na pamiątkę, rama służy do dziś w OK. BTW: jechałem wtedy ze znajomym księdzem - franciszkaninem. Wrócił się do mnie gdy już prostowałem widelec i niezmiernie się ucieszył, bo jak przyznał, wychodząc na rower nie zabiera zazwyczaj olejów ostatniego namaszczenia :mrgreen: .

#24 Gosc__MarTiNi__*

Gosc__MarTiNi__*
  • Gość

Napisano 29 grudzień 2007 - 21:28

no to czas na moja historie...wypadek sprzed 15 tygodni...wywrotka przez kierownice szlifujac twarza asfalt...efekt - pekniety luk brwiowy i kilka szwów, pól twarzy obdarte ze skory, zlamanie lewego obojczyka z odlamem, 7 dni w szpitalu, operacja, metal w ramieniu, 6 tygodni w gipsie, kolejne 9 tygodni z metalem w obojczyku, wczoraj dopiero mialem kolejny zabieg wyjecia 16 centymetrowego drutu z obojczyka. ogolnie chu***owo strasznie.Reke nie jest juz tak sprawna, i pomimo ze uplynely prawie 4 miesiace nadal odczuwam bol...tak w ogole to sie ciesze ze zyje i chodze po tym swiecie i ze to sie zakonczylo TYLKO zlamaniem i ogolnym potluczeniem...rower idzie w odstawke, bo pier**ole taki interes.

#25 kr1zje

kr1zje
  • Użytkownik
  • 1165 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 29 grudzień 2007 - 22:01

Słyszałem, że jeden z kolarzy pojawiających się na rondzie babka miał taki wypadek w tym sezonie

#26 Gosc_@ndy_*

Gosc_@ndy_*
  • Gość

Napisano 29 grudzień 2007 - 22:24

A propo ronda babki, słyszałem od Qby, że i Ty się tam pojawiasz. :roll:

#27 matiz1611

matiz1611
  • Użytkownik
  • 0 postów
  • SkądNowy Sącz

Napisano 29 grudzień 2007 - 22:47

Hej ja na razie odpukać bez żadnych większych przygód śmigam (wypadki tylko zimą na nartach jak Małysza naśladowałem, to kilka razy w gipsie chodziłem :mrgreen: ) ale mój kolega z którym śmigam nadrabia z dwóch. Na wiosne w tamtym roku kupił rower, pojechaliśmy na szlifa i na zjeździe w Miłkowej (koło NS) wypadł z zakrętu. Złamany obojczyk, operacja, wkładany jakiś drut. A w tym roku jazda po górkach i dwa razy przez dwa tygodnie ze Szczawnicy musieliśmy "PEKSEM"
do domu wracać. Raz pchał rower z okolic Jaworek (ok 13 km). Przy zjeździe jakimś cudem przekłanie wciągneło w koło, urwało łańcuch i kila szprych. Dobrze że sie nic się mu nie stało bo było ponad 60 na liczniku a to była ścieszka w lesie :mrgreen: a drugi raz podczas zjazdu z Przehyby ( flak i pchanie ok 8 km) :-) Miejmy nadzieje że przyszły rok będzie bardziej udany. W jakimś stopniu to i ja w tych wypadkach uczestniczyłem bo za każdym razem byłem z nim ;-)

#28 kr1zje

kr1zje
  • Użytkownik
  • 1165 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 29 grudzień 2007 - 23:00

Pojawiam się na rondzie babka, aby spróbować swoich sił w grupie, dotychczas słabo mi idzie ale w nowym sezonie będzie lepiej, ale żeby nie było OT to na szczęście na szosówce gleb jeszcze nie miałem, raz tylko jechałem jakieś 100m pod prąd w normalnym ruchu, bo roboty drogowe były, a że mnie zlało porządnie to nie chciałem myśleć o objeździe, trochę na mnie trąbili, ale przejechałem ten odcinek najbezpieczniej jak było to możliwe, jeśli można mówić o jakimkolwiek bezpieczeństwu w jeździe pod prąd :roll:

#29 mariusz k

mariusz k
  • Użytkownik
  • 836 postów
  • Skądrybnik

Napisano 29 grudzień 2007 - 23:27

To co mi się ostatnio zdarzyło to może nie było niebezpieczne, ale na pewno nieprzyjemne :-/ .
Tydzień temu byłem umówiony z kumplem na trening, a że byłem spóźniony to się śpieszyłem. Jechałem sobie może z 40km/h i zaczął mi dzwonić telefon. Ja się nie zatrzymałem tylko wyciągłem go z kieszeni i chciałem odebrać, w ten dzień był spory mróz więc miałem kominiarke na głowie. Więc odebrałem telefo i nie mogąc się dostać do ucha odpiołem kask :roll: . Jak wiadomo na czapce kask nie leży zbyt pewnie więc przy prędkości ok. 40km/h zgubiłem kask który spadł na środek pasa. Ja taki wkurzony wracam się po niego i co widze że fajna laska go podniosła i idzie w moją strone 8-) strasznie głupio mi się zrobiło :evil: .

#30 janczol

janczol
  • Użytkownik
  • 61 postów
  • SkądPoznań, Turek

Napisano 30 grudzień 2007 - 09:03

Trzy lata temu to było. Trzy i pół.
Zjeżdżam sobie z Jakuszyc do Szklarskiej 50-60km/h. Przy wjeździe do Szklarskiej jeszcze w lesie jest przejście dla pieszych. Widzę, że ludzie dochodzą do przejścia i nieoglądając się włażą na jezdnię. Facet i dwie babki 50-60 lat. Raczej szersze niż wyższe. Facet w ostatniej chwili mnie zauważył, zatrzymał się i pociągnął 1 panią. drugiej nie dałem rady ominąć. Uderzyłem w nią, poleciała na glebę, ja oczywiście też. Szlifowałem dobre 50m. Na przeciwnym pasie się z nalazłem a tu akurat TIR... nie nie żartuje, nic na szczęście z przeciwka nie jechało :-D Wstaje, nic mi sie nie stało - zimno było i miałem na sobie bluzę, deszczówkę i długie rajtki. Także odzież trochę starta. Ale patrze na siebie a ja cały mokry jestem. Przyglądam się bliżej, a tu nie mokry a tłusty. I śmierdzę. Cała kurtka i spodnie w oliwie i jakieś kawałki ... śledzia! Patrze na rower a tu cebulka w koszyku na bidon. Patrze na jezdnię pod górę i widzę- pani się podniosła, koleś mnie wyzywa, a na jezdni leżą bułki i opakowanie po śledziach i kawałki tej pysznej rybki. Uderzyłem w kobietę, która niosła śledzie w oleju!!! Jak dojechałem do pensjonatu, to kumple leżeli ze śmiechu. Później śledzik na mnie wołali. A ja mam wrażenie, że te ciuchy do dzisiaj śmierdzą śledziami.

#31 Gosc_Anonymous_*

Gosc_Anonymous_*
  • Gość

Napisano 30 grudzień 2007 - 10:04

Dużo miałem podobnych sytuacji jednak nie tak groźnych. Odnoszę wrażenie ,że przechodnie w ogóle nie biorą pod uwage rowerzystów podczas przechodzenia przez jezdnię . Jednak jadąc 40 km/h na 5 metrów przed pasami nic nie można zrobić.
Raz więc wjechałem w psa którego jakiś dziadek puścił przodem przez jezdnię. Kiedyś to znów w wózek z dzieckiem , który mądra mamusia wpycha na ulicę a sama stoi jeszcze na chodniku. Zawsze musiałem uciekać bo niekiedy mogło się to skończyć linczem , bo jak może jakiś palant w głupim stroju tak pędzić rowerem po mieście. A najśmieszniejsza sytuacja to kiedy facet ok. 130 kg wyszedł sobie spokojnie zza stojacego na poboczu tira.
Było głośne klap (moje gnoty o jego tłuszcz) a rower pojechał dalej jakieś 20 metrów.
Ważne ,że przeżyłem a rowerek ma tylko kilka drobnych zadrapań. :mrgreen:

#32 horny

horny
  • Użytkownik
  • 530 postów
  • Skądmazowieckie

Napisano 30 grudzień 2007 - 12:55

jadąc 40 km/h na 5 metrów przed pasami nic nie można zrobić

Masz rację, tyle że o tym wiemy tylko my, ... cykliści.
Od kiedy wjechałem rowerem w chłopaka kopiącego piłkę na ulicy staram się o tym pamietać i jeżeli to możliwe, przewidywać podobne zagrożenia.
Chłopaków kopiących piłkę na ulicy widziałem z daleka, oni mnie też. Jak dobrze zauważył Arnoldzik, z 5m już nie można było nic zrobić, za to wcześniej, mogłem chociaż zwolnić.
... ale przecież oni mnie widzieli, a ulica to nie boisko - myślałem.
Mimo, że moja wina wydawała się mniejsza, to skutki zderzenia odczułem chyba bardziej boleśnie. :-x
Niestety, rowerzysta jest niezauważany albo ignorowany. Nie ma znaczenia czy jedno czy drugie.
Wniosek nasuwa się sam.

pozdro horny

#33 Gosc_Jelitek_*

Gosc_Jelitek_*
  • Gość

Napisano 30 grudzień 2007 - 14:10

Ja też miałem podobne sytuacje z pieszymi no i z samochodami. Ostatnio śmigamy sobie z kolegą i nagle z bocznej ulicy wyjeżdża koleś autem. W ostatniej chwili się zorientował że nie zdąży nas wyprzedzić i pach staje na naszym pasie. Myśmy zahamowali, kolega odbił w lewo, ja mocniej zahamowałem i objechałem kolesia od tyłu. Dostał otwarą łapą w samochód - tak delikatnie żeby się opamiętał bo jak się zatrzymał to miał głupi uśmieszek na twarzy.

Druga niedawna sytuacja to jadę z górki 60 km/h, ale widzę że z boku jakiś koleś stoi i na rower wsiada (oczywiście pijaczek). Ja na szczęście zwolniłem, upewniłem się że z tyłu nic nie jedzie i na szczęście przewidziałem sytuację. Bo koleś w ostatniej chwili wpadł na jezdnię i chwiejąc się zaczął ją przecinać, odbiłem na bok zwyzywałem gościa i pojechałem dalej. Żeby było śmieszniej, tego samego dnia parę kilometrów dalej jechała przede mną dziewczynka na rowerze, tak koło 12 lat. Chciałem ją wyprzedzić a ona nagle nie popatrzywszy się za siebie zaczęła odbijać w lewo i zawracać.

Jestem już tak przewrażliwiony na tym punkcie że jak widzę auto z boku albo pieszego to od razu na hamulce i zwalniam. Ludzie są tak beznadziejni bo włażą na ulicę nie patrząc. Niestety w takich momentach mi tak nerwy skaczą że nie raz poleciały przekleństwa. No bo jeszcze rower to rozumiem, ale jakby to było auto?

#34 Gosc_noerror_*

Gosc_noerror_*
  • Gość

Napisano 05 styczeń 2008 - 14:53

Tak jak napisał to janczol, jadąc z Jakuszyc w kierunku Jeleniej G. jest dość niebezpiecznie. Często tamtędy jeżdżę, ale niestety raczej pod górkę i widzę nadjeżdżających z naprzeciwka kolarzy. Nie będę kłamał, że to jest mądre jak ktoś pociska z górki ponad 80km/h (a żadko zdarza się że ktoś tam jedzie wolniej ;-) ) Kilka razy zdażyło mi się że "taki" kolarz na zakręcie nie mogąc wyrobić wjechał mi w drogę. Zawsze taka sytuacja kończyła się szczęśliwie, ale nie wyobrażam sobie co by się stało jakbym nie zdążył zareagować :?:

Inna rzecz
Zawsze staram się unikać dróg rowerowych w okolicach miast po których poruszają się także piesi. Nie raz musiałem zjeżdżać z drogi z powodu głupich psów i ich właścicieli, matek z wózkami, zakochanych, dzieci itp........ Na wakacjach miałem nieprzyjemną sytuację jak na odcinku drogi rowerowej z naprzeciwka szła dziewczyna z chłopakiem. Oczywiście zakochani nie myśleli że powinni choć troszkę usunąć mi się z drogi. I tak jak pisał horny oni też widzieli mnie z daleka. Dziewczyna w ostatnim momencie nie wiadomo dla czego weszła mi "pod koła". Wjechałem do rowu, przeleciałem przez kierownicę, uderzając żuchwą o ziemię. Jak się pozbierałem to jeszcze zakochani mnie nieźle opierdzielili, a koleś chciał mi jeszcze wpie*****ć. :-x Od tamtej omijam wszystkie drogi DLA ROWERÓW.

Inna nieprzyjemna sytuacja zdarzyła się też na wakacjach, jak ktoś z samochodu rzucił we mnie butelką po Kubusiu - ale to już był czysty przejaw debilizmu

#35 Von Munchhausen

Von Munchhausen
  • Użytkownik
  • 273 postów
  • SkądWarszawa

Napisano 05 styczeń 2008 - 15:26

Miałem tylko jedno naprawdę nieprzyjemne zdarzenie i mam nadzieję że więcej nie będzie...
To było w Japonii, jak w nocy wracałem z roboty. Miałem zapalone światła i startowałem ze skrzyżowania gdy nagle poczułem nacisk z prawej strony - taksówkarz trącił mnie lusterkiem, najspokojniej w świecie mnie nie zauważając!
Nie wiem jak to możliwe, biorąc pod uwagę że światło z tyłu miałem dość mocne a samo miejsce nie było zbyt ciemne.
Tak czy inaczej przy prędkości ok 33-35km/h zostałem potrącony od tły i z boku w łokieć a efektem była utrata panowania nad maszyną.
Przejechałem jeszcze kilkanaście metrów rozpaczliwie walcząc o odzyskanie kontroli ale stało się - poleciałem do przodu.
Miałem wyłamany kciuk - pod wpływem szoku nastawiłem go sobie natychmiast, tak że szybko przestał mnie boleć. Ponadto kilka otarć i dwa siniaki, ale żadnych poważniejszych obrażeń za to ubranie które miałem na sobie było porwane w strzępy - japoński asfalt ma naprawdę niezłą przyczepność :-? z rękawic nie zostało zupełnie nic, spodnie były porozdzierane na udach, kurtka była poszarpana na wysokości żeber ale i tak nie narzekam, straty w sumie były niewielkie zwłaszcza że rower zaliczył dwa otarcia i centrowanie kółek. W dodatku jako ofiara wypadku bardzo szybko dostałem odszkodowanie - niewielkie, ale wystarczyło z nawiązką na pokrycie wszelkich strat.

Druga sprawa to parę miesięcy temu gdy jechałem do roboty i na ulicę wyszła nagle kobieta z dzieckiem. Zdążyłem zahamować ale zatrzymałem się dosłownie 50cm przed wózkiem. Mam nadzieję że babce dało to do myślenia...

#36 Darek80

Darek80
  • Użytkownik
  • 339 postów
  • Skądokolice Łowicza

Napisano 05 styczeń 2008 - 17:12

Inna nieprzyjemna sytuacja zdarzyła się też na wakacjach, jak ktoś z samochodu rzucił we mnie butelką po Kubusiu - ale to już był czysty przejaw debilizmu

OT: Zgłosiłeś to ?

#37 Gosc_Jelitek_*

Gosc_Jelitek_*
  • Gość

Napisano 05 styczeń 2008 - 17:49

rzucił we mnie butelką po Kubusiu


Nie wiem czy wtedy widział sprawcę, ale ja miałem prawie identyczną sytację. Na zdjeździe podjechało do mnie paru dresiarzy w aucie i zaczęli się drzeć, tak nagle. W starchu o mało do rowu nie wpadłem...a butelka innego razu też poleciała, ale plastikowa.

To się aż w głowie nie mieści jak głupi potrafią być ludzie.

#38 jesion

jesion
  • Użytkownik
  • 75 postów
  • SkądKruszwica

Napisano 05 styczeń 2008 - 20:57

W sumie miałem jak na razie dwa "gorsze momenty" w jeździe. W wakacje przebiła mi się dętka jakieś 30 km od domu. Nie miałem przy sobie ani zapasowej dętki ani pompki. Na szczęście tata po mnie przyjechał. Kiedyś jeszcze, wracając do domu przejeżdżałem przez skrzyżowanie. Dodam że miałem pierszeństwo. Z prawej strony jechał samochód. Widział mnie więc pewny siebie jadę. On tak samo. Później był tylko pisk opon, a mnie udało się jakieś 2cm od niego wychamować ! Zbytnio się tym jednak nie przejąłem bo udało mi się w niego nie uderzyć. :mrgreen:
Wkurzająca jest też inna sprawa. Jadę sobie spokojnie i z naprzeciwka, widząc mnie, wyprzedzają na chama. I to jest najbardziej chamskie zachowanie jakie na drogach zauważyłem.

#39 Gosc_Jelitek_*

Gosc_Jelitek_*
  • Gość

Napisano 05 styczeń 2008 - 23:12

Jest jeszcze gorsze jesion...

...koleś wyprzedza,a zaraz po tym hamuje nagle i skręca w prawo... nie raz mi się tak zdarzyło i mnie to strasznie wkurza bo ma do skretu pare metrów to nie on musi wyprzedzic.

A najbardziej podobał mi się tekst mojej sąsiadki "Ja nie lubię rowerzystów bo oni jeżdżą wolno i nie da się czasami ich wyprzedzić, a to wstyd jechać wolno za rowerzystą"

#40 COST

COST
  • Użytkownik
  • 282 postów
  • SkądRADOM

Napisano 06 styczeń 2008 - 01:02

A najbardziej podobał mi się tekst mojej sąsiadki "Ja nie lubię rowerzystów bo oni jeżdżą wolno i nie da się czasami ich wyprzedzić, a to wstyd jechać wolno za rowerzystą"


i nie zabiłes jej??!! :shock:
ja bym sie chyba nie powstrzymał! :evil: