Jako poprzedniego użytkownika edge przeważającym plusem jest łatwość i przyjemność obsługi i bezproblemowe działanie.
W garminie zawsze trzeba było coś grzebać, ustawiać bo cały czas coś działało nie tak lub żeby osiągnąć żądaną funkcję trzeba było wykonać żmudne klikanie na urządzeniu.
Nawet teraz jak jest seria x30 (530/830) która kusi nowościami to po głębszym zastanowieniu najważniejsze funkcje i tak obsługuje się po staremu co sprawia, że powrót do garmina byłby chyba objawem syndromu sztokholmskiego. Może przyszłe wersje zmienią coś w tym zakresie, ale na chwilę obecną ani dłuższe działanie na baterii, ani kolorowy wyświetlacz, ani ficzery mtb ani bogatsze funkcje nawigacyjne, ani widżety iq nie przekonują mnie wobec user experience sprzed dekady. Główne funkcje jakie wykorzystuje są po prostu przyjemniejsze w obsłudze w wahoo i nie widzę tutaj konotacji czy ktoś jest przeciętnym użytkownikiem ani jaki system ma w telefonie.
W apce wahoo fajną rzeczą jest np. krzywa mocy co w stravie jest bodajże w premium. Pozostałe statsy też całkiem rozbudowane.
No właśnie - nie. Mylisz się i masz uprzedzenia będące objawem syndromu sztokholmskiego .
Teraz po wyciągnięciu z pudełka nowe urządzenie garmina samo proponuje domyślne ustawienia dla danego typu aktywności. Dodajesz profil dla kolejnego roweru/aktywności - to samo. Dodanie ekranu(ów) czy zmiana pola jest prosta - zmiana pola czy przeniesienie w inne miejsce jest możliwe również w czasie jazdy poprzez dotknięcie przez chwilę pola i pokazanie z którym polem ma być zastąpione, lub wybranie innych danych na to pole (dotykowiec, przyciskowiec nieco przeklikiwania).
Właściwie sporo dobrego dla samego Garmina zrobił Wahoo - jak wcześniej można było psy na nich wieszać za kiepską jakość oprogramowania, to po wyraźnie widocznym wyborze konkurencji tak wyraźnie poprawili swoje oprogramowanie urządzeń, zaniechali wprowadzania poprawek szybkich i byle jakich (co niestety obecnie jest przypadłością Wahoo), jak również obecnie widać wyraźnie zmiany w kierunku ułatwień użytkowania urządzeń przez niedoświadczonych użytkowników. Kreator ustawień początkowych ekranów i pól, funkcje treningowe Firstbeat - czyli jak trening wpłynął na wydolność, ile trzeba odpoczywać przed podobnym wysiłkiem, a jaki trening jest zalecany w tym czasie, czy ostatnio wprowadzane propozycje treningów na dany dzień to wyraźne skierowanie się do amatorów, którzy nie chcą czy nie muszą mieć osobistego trenera, a chcą zoptymalizować czas i wysiłek używając zakupionego urządzenia bez konieczności opłacania subskrypcji w innych serwisach. Oczywiście jeśli ktoś ma poważniejsze wymagania, to i tak będzie używał bardziej zaawansowanych systemów treningowych czy trenerów osobistych, ale przeciętny amator może wykorzystać to co oferuje urządzenie "z pudełka".
Konkurencja jest dobra dla wszystkich, zwłaszcza dla użytkownika, pamiętam jak kiedyś Polar czuł się pewnie i komfortowo oferując przeciętne urządzenia, bo nikt inny nic podobnego nie oferował (oprócz prymitywnych liczników czy pulsometrów). Do dziś mam w szufladzie CS200 .
Monopol jest zły, nie dość że zawyża ceny, to nie powoduje rozwoju.
Wahoo wpadło na świetny pomysł: wypuścić prostą (ale nie prymitywnie prostą) aplikację uruchomianą na androidzie. Ale zamiast wrzucać ją do sklepu Google i właściwie nic lub niewiele na tym zarabiać, to zoptymalizowali dedykowane urządzenie na którym miała być ta apka uruchamiana. Aplikację np. Bolt można uruchomić na dowolnym smartfonie (ale nie radzę z pewnych względów), jednak do pracy wymaga urządzenia z przyciskami, niedostępnymi dla normalnego smartfona. Można pokusić się o programowe dodanie emulacji i użycie aplikacji w jakimś starym smartfonie. Ale to i tak nie będzie to, bo Wahoo w swoim sprzęcie zadbali o optymalizację oprogramowania systemowego pod tą aplikację. Czyli wywalone wszystkie usługi, które nie są potrzebne. Działa to co musi działać, plus energooszczędne ekrany bazujące na e-ink (monochromatyczne dość stare i tanie dla producenta, koloryzowne w miarę nowe) i uzyskano przyzwoicie długi czas działania (choć bateria i tak dość spora).
Powyższe tłumaczyć może również, dlaczego raczej nie będzie dotykowego Wahoo - mogłoby się okazać, że zamiast kupować licznik, wystarczy wgrać oprogramowanie do starego smartfona i po małych kombinacjach (np. problem z parowaniem itd.) używać samego oprogramowania bez zakupu sprzętu. Niezgodne z licencją? No cóż, Wahoo też niezbyt szanuje otwarte licencje GPL, których używa sporo (linux, android, wifi), a własnym kodem nie dzielić się nie chce.
Ps. Krzywa mocy jest funkcją samego Edge (w serii x30 i jest dostępna w danych użytkownika), oczywiście również w connect. Można dorzucić do licznika pole (ekran) IQ w czasie rzeczywistym aktualizujący krzywą z wieloma parametrami i danymi. Te dodatki IQ robią dobrą robotę - takie pole o kierunku i sile wiatru, czy widżet - mapka rain radar z animacją opadów i wiele, wiele innych.