Panowie, wy mnie nie rozumiecie, nie mylcie prędkości z przyspieszeniem. Prędkość wyraża się w km/h (m/s), a przyspieszenie w m/s2.
Obaj porównywani zawodnicy osiągną tę samą prędkość końcową, to jest oczywiste, ale ten który wykona to z większym przyspieszeniem, uzyska ją szybciej, w krótszym czasie, a zatem na zrywie tempa czy na metę wjedzie jako pierwszy. Dla tego właśnie przy zrywach ważne jest duże przyspieszenie, a tego nie uzyskamy rozpoczynając z dużych wartości kadencji rzędu 110 i kończąc na 150 (bo tak by to wyglądało przyspieszając z 40 do +55 na biegu 50:18 i bez jego zmiany). Trzeba zredukować bieg by rozpocząć powiedzmy od 80, a kończąc na 120 gdzie przy 120 obrotach uzyskamy najwyższą prędkość. Właśnie to obserwujecie u siebie, wcześniej zredukowaliście bieg i dusząc do 120 obrotów uzyskaliście najwyższą prędkość. Jak ktoś nie zredukuje wcześniej i będzie chciał uzyskać taką sama prędkość końcową jak wy, rozpoczynając przyspieszenie od 110 obrotów, to musiał by skończyć na 150 obrotach, kto tak kręci i przez ile czasu?
Frooma dotyczą te same zasady, by ze swojego młynka uzyskać w najkrótszym czasie prędkość wyższą o 15km/h najpierw redukuje bieg lub robi to sukcesywnie zaraz po pierwszym depnięciu.
Może ta moc nieco miesza i niepotrzebnie ją wmieszałem (czy nie powinna być to siła/moment obrotowy?), ale powinno to iść tak jak napisałem. Kiedyś nie raz łapałem się na tym, że jak szedł zryw to chcąc zrobić go jak najbardziej ekonomicznie nie redukowałem biegu, a tylko zwiększałem kadencję z ok. 90 do 130. I co? I grupa zyskiwała 10, 20, 30m przewagi w raptem kilka sekund. Niestety, redukcja o jeden, początkowo kadencja minimalnie w dół, ale stajemy w korby i przyspieszamy, przyspieszamy równie efektywnie, a przez to nie tracimy metrów.