Posted 08 May 2011 - 13:37
Pierwszy raz RB, i dałem dup** :-/ Pierwsze kilometry, bodajże do ok 40 trzymam się frontu, bo mi znajomy radził żebym nie odchodził zbyt daleko. Siedzenie z przodu trochę mnie zmęczyło, i poszedłem za radą krzy1976, aby odejść, i odpocząć, bo przecież nie można lecieć cały czas z przodu. No i jak zjechałem na bok, żeby puścić parę osób, to zamiast 10 zaczął się ładować cały peleton, próbowałem się wbić w tą grupę, ale nie wiem czemu nikt mnie nie wpuścił, i tak oto wylądowałem na samym końcu. Myślę sobie ok, odpocznę kilka km, i pojadę znowu na front, ale jak już siedziałem na końcu, to gdy wyciągnąłem sobie picie, to wszystko przyśpieszyło, czego się nie spodziewałem, nim odłożyłem bidon, byłem z 10-15m od ostatniego kolesia, i nie szło ich dogonić. Potem spotkałem jakiegoś gościa, który też odpadł, i staraliśmy się dogonić ich jakieś kilka km. Gdy zdaliśmy sobie sprawę że nie da rady, to skręciłem razem z nim, żeby skrócić dystans o 8km, bo mówił że tam jest do kitu asfalt gdzie reszta pojechała, i jak już nie ma szans na nic, to nie ma sensu tam jechać. Potem spotkaliśmy kolejnego, i tak z prędkością wahającą się od 30-45 w zależności od wiatru dojechaliśmy na metę.
Ogólnie przejechałem 98km
krzy1976 za tydzień nie bawię się w takie akcje, tylko jadę za kimś, i nie kombinuję, bo nie wiem, może jest jakiś znak że chcę wjechać w grupę ludzi, czy robi się to na chama, nie wiem. Ale to pierwsza moja jazda w takim peletonie więc mimo tego że jestem zły na siebie że mnie tak zrobili, to i tak mogę sobie wybaczyć to. Nie od razu Rzym zbudowano ;-)