Posted 24 April 2013 - 20:55
GalGavu to nie jest tak, że Armstrong namawiał innych kolarzy do koksowania. Hamilton, Hincapie czy Landis brali koks bo CHCIELI go brac i miec wyniki, a przez to pozycję, zarobki, dobre życie itd. Czy ich namawiał? Raczej znaleźli się już w takim miejscu, że nie mieli wyjścia - wrócili by do USA i byliby zwykłymi ludźmi, może nawet bezrobotnymi, bo oprócz jazdy na rowerze, to za bardzo konkretnego innego fachu nie mieli.
Z tych, których wymieniłem, można powiedziec, że mogą podziękowac Armstrongowi, że zrobił z nich kolarzy wielkiego formatu. Bez niego i jego grup zawodowych kariery na takim poziomie raczej by nie zrobili. Potwierdza to historia Hamiltona, który po odejsciu z US POSTAL szedł już tylko równią pochyłą w dół, i nawet nie potrafił ukrywac tego, że bierze. To samo dotyczy Landisa. Nawet dzisiaj plując na LA, jego dawni koledzy podkreślają jego poszanowanie dla etyki pracy - jakkolwiek to brzmi w ustach koksiarzy o koksiarzu.
Można twierdzic, że jego dawni koledzy dzisiaj zeznają, bo chcą wyznac prawdę, ale też - i tak uważam, piorą publicznie dawne brudy i donoszą na Armstronga w celu zarobienia pieniędzy - np. przez publikowanie książek, jak Hamilton czy Landis.
Armstrong jest kozłem ofiarnym tego, że całe lata władze zawodowego kolarstwa tolerowały doping wiedząc o nim. Jak zainteresował się tym w końcu wymiar sprawiedliwości kilku państw, to trzeba było znaleźc jakiego winnego, najlepiej ,,dużego kalibru'', najlepiej nielubianego powszechnie ze względu na swój indywidualizm, nawet narcyzm, żeby odsunąc od siebie uwagę śledczych i sędziów.
Armstrong był i jest pod tym względem doskonałym celem.
Z kolegami, którzy jeżdżą trochę i interesują się kolarstwem, kiedy rozmawiam o Armstrongu, każdy mówi to samo: bez koksu - może nie wygrałby 7 razy TDF, ale do pierwszej 10 spokojnie by się łapał. Dlatego mieszanie go z błotem jest bez sensu.