Korzystając z fantastycznej pogody w dniu wczorajszym wypoczęty i z pełnią energii (tak mentalnej jak i fizycznej) wyruszyłem na niedługą przejażdżkę, której początek przebiegał przez miasto, z którego jednakże byłem w stanie wydostać się przy użyciu ścieżek rowerowych i tak też uczyniłem.
Fantastyczny nastrój został już w pierwszych kilometrach ostudzony, gdy powoli zbliżając się do przejazdu przez drogę (ścieżka razem z chodnikiem przechodziła przez drogę) pewien dwudziesto-może-pięcio letni młodzieniec w adekwatnym wiekowo dwudziesto-paro-letnim BMW przyuważył mnie najwidoczniej w ostatnim momencie i zahamował prawie na mnie z piskiem opon drąc się niemiłosiernie przy okazji przez otwarte z powodu zapewne braku klimatyzacji w aucie okna. Z naprzeciwka pomagała mu także będąca już na przejściu starsza i mocno otyła kobieta, wskazując na mnie palcem (w sumie otyłą ręką całą) i krzycząc coś w stylu "to ty masz tutaj uważać!"; zaznaczę raz jeszcze, że ona także w sumie była już na przejściu.
Słów mi brakło i pozostawiłem dwie drące się osoby bez większego komentarza, zaliczając obie do "zatwardziałości niezdolnej do pojmowania". Moi drodzy, jak żyć w tym kraju?
PS: humor oczywiście wrócił dość szybko, mocny wiatr tego dnia niezależnie od kierunku jazdy ciągle sprzyjał .
PS2: zaskakująco, kierowcy już 1 kilometr od miasta nagle zachowywali się 100 razy lepiej i kulturalniej niż ten jeden pajac / ci w mieście.