Bo moi drodzy, może nie pamiętacie, ale faktycznie "rogi" na prostej kierownicy miał prawie każdy rower MTB w latach dziewięćdziesiątych i początku bieżącego wieku. Nie o "areo" chodziło. Co niektórzy do tego zakładają lemondkę. Tak, do roweru MTB.
Ani o ulgę dla nadgarstków (niezbyt anatomiczne obciążenie). Główne zadanie: miały za zadanie przenieść ciężar do przodu co ułatwiało wjazd pod górę, zwłaszcza o dużym nachyleniu. Wtedy faktycznie mają sens. W normalnej eksploatacji wygodniejsza jest gięta kierownica, może za wyjątkiem roweru XC. Co ciekawe nawet mam dość starą Meridę XC z wąską kierownicą i rogami, no i... jazda na rogach oprócz zalety w/w uniemożliwia szybką reakcję: hamowanie czy zmiana biegu. W ścieżkowcu specjalnie dobierałem gięcie szerokiej kierownicy i jeździ mi się z nią doskonale. Ale to też inna geometria.
Baranek w teren? A dlaczego nie? O przełajach słyszeli? Jeśli mam do MTB dawać kasetę 11/28 i korba 38 czy 40 i sztywny widelec, to faktycznie na płaskie szutry czy płaskie ścieżki jak najbardziej, ale i tak wygodnie mi się jedzie na CX - rower zdecydowanie bardziej uniwersalny, w terenie radzi sobie niezgorzej (opony szerokości coś koło 4 cm, 46/34+11/32 więc podjechać też się da), może za wyjątkiem bardziej nachylonych zjazdów, na płaskim szutrze jest szybszy od typowego 1x11(12) z blatem 30, a jak taki na asfalt wyjedzie... no, bez porównania.
Stąd Canyon Puchatka jak najbardziej, ale... ciągle nie 1x11(12). Dwutarcz sprawdza mi się w moich zastosowaniach idealnie, na dodatek jest czym dokręcić przy zjazdach bez udawania miksera wysokoobrotowego.
Za to 1x11 sprawdza mi się w ścieżkowcu. I to z kasetą 11/46 . Tyle tylko, że często analizuję jaki blat będzie mi potrzebny w danym terenie. Nawet różnica 2 ząbków blatu może mieć znaczenie...