Podzielę się z Wami wrażeniami z ostatniego mojego treningu ( niedziela 1.04 gdzieś między Wyszogrodem a Płońskiem - jakieś wioski koło Kobylnik).
Założenia treningowe : rower MTB - trening przed starem na Mazovii w Sierpcu -plan to około 3 godz. na rowerku.
Cały dzień miałem dziwne przeczucie i odkładałem trening na coraz to późniejszą godzinę ale w końcu wystartowałem około 16 godziny. Pierwsze kilometry było po lesie jakieś 2 km. Na końcu tego lasku były 2 gospodarstwa ( droga utwardzona - piasek) i przy jednym siedział grzecznie piesek, widząc mnie zaczął mnie gonić..Zaczynam powoli przyśpieszać, piesek szczeka i mnie goni i nagle strasznie przyspiesza i wpada mi pod przednie koło. Łup leżę... piesek zaskomlał i wskoczył w las.

Wstaje w szoku, sprawdzam czy wszystko OK, trochę jestem pościerany lewa strona kolana, biodro i boli bark. Ogólnie nic poważnego. Pomyślałem sobie, że świetnie zaczynam trening. Po 5 minutach ruszam dalej ale przeczucie nie ustaje.
Wjeżdżam na asfalt ale wciąż oglądam się, czy czasem jakiś piesek nie chce się ze mną przywitać. Robię standardową pętlę 20 km po asfalcie, wszystko idzie jak zaplanowałem - czuję moc w nogach. Wolny podjazd pod górkę i zjazd - przeczucie wraca, nasila się.
Przejeżdżam koło 2 domostw wszędzie pootwierane bramy i naglę wybiegają 2 pieski. Pomyślałem - 'zaczyna się' - moja decyzja depnąć na pedały...Jeden piesek nie odpuszcza goni wytrwale ja na liczniku koło 40 km/h - pulsometr puka i sygnalizuje, że wskakuję w 3 strefę. I tu najciekawsze z naprzeciwka z następnego gospodarstwa ( do którego mam 200m) wybiega przepiękny owczarek niemiecki i biegnie w moją stronę. Wtedy poczułem, że mam problemu, naciskam coraz mocniej na pedału. Owczarek stanął i gdy zrównałem się z nim zaczął biec równolegle wzdłuż szosy i szczekać. Pulsometr pykał ciągłym dźwiękiem sygnalizując, że przekroczyłem 190 i że zbliżam się do HRmax około 196. Już w myślach wyobrażam sobie co będę robił jak do mnie doskoczy.
Owczarek wbiegł do siebie na posesję, co chwilę oglądam się za siebie i tylko czekałem aż wyskoczy do mnie

A w tym czasie czułem się coraz słabszy a serce myślałem, że mi wyskoczy. Oglądają się co chwilę zauważyłem, że owczarka nie ma - musiał się zatrzymać. Zmęczony podjeżdżam pod górkę i dyszę ze zmęczenia. Powoli jadę z opuszczoną głową, zmęczony ale jednocześnie szczęśliwy, że jestem już bezpieczny. Oglądam się za siebie i co chwilę sprawdzam czy czasem jakiś piesek znowu mnie nie goni.
Sprawdzam pulsometr i HRmax 197 - mój nowy rekord. Postanawiam przerwać trening i wracać do teściów do ich domku letniskowego.
Zaczyna padać deszcz... coraz mocniej więc po kilku km zatrzymuje się na przystanku autobusowym PKS. Sprawdzam jeszcze otarcia aby się upewnić, że wszystko jest ok.
Deszcz przestaje padać więc zakładam plecak i szykuje się do ostatnich 8km do posesji letniskowej teściów. Nagle ku memu zdziwieniu przed wiatą przystanku zatrzymuje się stara biała astra a w środku 6 kolesi w wieku około 15-18 lat i przyglądają się mojemu rowerkowi. No 'pięknie za chwilę pożyczą sobie mój rower' - pomyślałem. W tym samym czasie jeden z tych kolesi w aucie otwiera szybę i mówi ' Fajny masz rower' - w tym momencie zapalił mi się pomarańczowa lampka i ruszyłem w drogę nic nie odpowiadając...kolesie coś jeszcze pogadali a ja spokojnie skręciłem w boczną dróżkę...po kilku km zmęczony, zmoczony, poobcierany, z nowym rekordem HRmax wróciłem na posesję letniskową teściów.
Przejechałem jakieś 30 km ale tego treningu nie zapomnę. Niestety na Mazovię nie pojechałem bo otarcia nie wyglądały zbyt fajnie

Dziwne, że ludzie puszczają luzem pieski...może takich roweromaniaków u nich nie ma....