Ja zauwazyłem, że starsi czesciej podnosza reke. Jak widze kogoś w moim wieku, czyli przed 20 i w teamowych ciuchach to wiem co sie bedzie dzialo i zazwyczaj sie nie myle. Przez te kilka sekund mijania raczej mnie trafnie nie oceni co do poziomu wytrenowania. W stroju wszystko pod kolor i pasuje do siebie, jedyne do czego można sie u mnie przyczepic to skarpety, bo nie lubie sie opalac do połowy łydek w tych wysokich

Na "trzepaka" raczej nie wyglądam po 5 sekundach kontaktu, wychodzi tu więc buractwo, bo to coś jakby nie odpowiedzieć dzien dobry sasiadowi tylko popatrzec na niego i isc dalej.
Raz miałem "kumulacje" machania. Zjeżdżałem ze św. Krzyża w Górach Świętokrzyskich ( zjazd około 6km ) i za zakretem zobaczyłem około 100 osob na rowerach. Czołówka na szosach, a dalej trekkingi i MTB. Grupa była mocno rozciągnięta, tak że przez 2-3 km zjazdu nie opuściłem ręki, bo sie po prostu nie dało ponieważ większość podnosiła ręce. Jestem na dole - zaczynam kolejny podjazd. Wiele osób wyprzedziłem, ale jak już minąłem dziadków, to się zatrzymałem, żeby odebrać telefon. Po bardzo krótkiej rozmowie chowam telefon, a zza pleców wyjeżdza mi bus i słysze "pomóc?". Z mojej twarzy można było wyczytać "WTF?", mowie nie i jade dalej troche zmieszany. Samochód pojechał i zatrzymał się pod najstromszym fragmentem podjazdu przy odpoczywajacych na szosach. Dojeżdżam i pytam skąd jadą i o co w ogóle chodzi. Pani która oferowała pomoc zrozumiała, że nie jechałem z nimi i dlaczego walnąłem dziwną minę. Okazało się, że to pielgrzymka rowerowa z bodajże Opatowa czy Sandomierza kierująca się do klasztoru na św. Krzyżu. Zapytali się który raz podjeżdzam, jak odpowiedziałem to z uśmiechem zaczęli mnie "wyganiać". Jak zjeżdżałem to oni nadal odpoczywali i czekali na reszte dojeżdżających, wszyscy jeszcze raz podnieśli ręce, ktoś coś krzyknął, ale przez pęd powietrza nie usłyszałem, a ja skierowałem się do domu. Jak czytają to osoby które tam były, to pozdrawiam.
Na sw. Krzyżu spotkało mnie sporo miłych "akcji". Raz podjeżdżam z otwartymi już ustami i słysze od pieszego turysty ok. 30-40 lat "podziwiam cie gościu, dawaj, dawaj!". Zachęciłem, żeby sam kiedys spróbował i z uśmiechem jade dalej.
Tam też spotkałem faceta, ze Skarżyska który gonił mnie od Nowej Słupii, a dogonił na św. Krzyżu. z daleka zobaczyłem, że to MTB no to chciałem pokazać moją wyższość i zacząłem uciekać przez 5-6 km. Jednak jak mnie dogonił to pogadalismy i zobaczyłem, że niepotrzebnie kozaczyłem, bo był lepszy odemnie, mimo, że na góre wjechaliśmy razem. Kilka tygodni później spotkaliśmy sie w tym samym miejscu, z tym, że on zjeżdżał a ja ciągnąłem pod góre. Poszła łapa w góre i uśmiech, bo ja poznałem jego a on mnie. Jak ktoś już wyżej zauważył "warto rozmawiać".
Zdarzyło się też, tak jak koleżance wyżej, że usłyszałem dziecko krzyczące "mamo, patrz, kolarz!". Jechałem kiedyś drogą wsród pól, a przedemną traktor z przyczepą, a na niej siano i 4 chlopakow około 10-13 lat. Po tym jak się jeden odwrócił i mnie zobaczył krzyknął "kolarz", a reszta synchronicznie przekręca głowy, co mnie troche rozbawiło. Zdarza się, że wracając już na oparach mijam grupke dzieci i słysze "szybciej, szybciej". No to mimo, że jade już na oparach podnosze tylek i przez te kilka sekund tancze tylko pod publike - "a niech mają dzieciaki jakąs radoche". Ogólnie przejeżdżając przez wsie, to się czuje jak na festynie, jestem wielką sensacją, a co dopiero jak jade z kimś, gapią się wszyscy, od najlepszej laski po najwiekszego menela, który wychyli głowe z rowu, żeby zobaczyć kolorowergo typa na rowerze.